W
polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych sprawami z szeroko pojętej
dziedziny kultury, oświaty i nauki zajmują się departamenty usytuowane
w dwóch tzw. pionach resortu:
- w pionie dyplomacji kulturalnej - Departament Polityki
Kulturalno - Naukowej ( DPK-N ),
-
w pionie konsularnym
i prawnym - Departament Polonii ( DP ).
Taki
podział kompetencji w ramach tej samej dziedziny może na pierwszy
rzut oka budzić wątpliwości - wszak istnieje jedna ( chociaż nie
jednolita ) kultura polska i z założenia jedna polityka oświatowa
oraz naukowa państwa wobec zagranicy. Pozornym potwierdzeniem takiej
wątpliwości mogłoby być i to, że w większości innych resortów sprawy
współpracy z zagranicą i sprawy Polonii/Polaków w świecie są prowadzone
przez jeden i ten sam departament.
Tymczasem jednak podział kompetencji zastosowany w MSZ można wyjaśnić
nie tylko odwołując się do strukturalnych rozwiązań zastosowanych
w wielu innych krajach posiadających liczną diasporę. Przede wszystkim
wynika on z dysponowania przez MSZ - w odróżnieniu od pozostałych
resortów - rozbudowaną siecią placówek zagranicznych (ambasad, konsulatów
i instytutów polskich), których funkcje mają być komplementarne,
ale nie nakładające się. Świadomość odmiennej sytuacji partnera
współpracy w dziedzinie kultury, oświaty, nauki ( z jednej strony
cudzoziemcy - z drugiej Polacy w świecie ) narzuca daleko idące
zróżnicowanie założeń, metod i treści takiej współpracy. To zilustrować
można następującymi czynnikami:
-
członek polskiej społeczności za granica jest zainteresowany zarówno
Polską współczesną jak i wybranymi fragmentami polskiego dziedzictwa
kulturalnego przede wszystkim ( a w każdym razie - także ) z powodu
patriotycznej więzi i tradycji. U obcokrajowca nie ma takiej motywacji
- powodem do zainteresowania polskością może być albo interes, albo
ciekawość: tym samym system argumentacji, z pomocą której możemy
przybliżyć polską kulturę tak różnym partnerom, musi być dalece
odmienny;
-
językiem kontaktu z odbiorcami cudzoziemskimi zasadniczo musi pozostać
ich język ojczysty ( poza polonistami ), a język to nie tylko narzędzie
komunikacji, ale i cały kod kulturowy, do którego należy odwoływać
się promując kulturę polską w danym kręgu. Tutaj widać zupełną różnicę
w porównaniu do zaspokajania potrzeb kulturalnych społeczności polskich
poza granicami Kraju;
-
podtrzymywanie polskich tradycji kulturalnych oraz języka, a także
dostarczanie wiedzy o współczesnej kulturze polskiej członkom naszej
diaspory w świecie jest jednym z oczywistych obowiązków państwa.
Z tej perspektywy ważna jest każda grupa Polaków za granicą, a szczególną
wagę należy przywiązywać do społeczności tragicznie dotkniętych
przez historię: oddalonych od Kraju, upośledzonych materialnie,
pozbawionych własnych elit intelektualnych i przywódczych. Tymczasem
w wypadku realizowanej przez MSZ promocji kulturalno - naukowej
skierowanej do cudzoziemców mówimy przede wszystkim o pewnej formie
osiągania celów polityki zagranicznej państwa, tworzeniu jego pozytywnego
wizerunku i prestiżu za granicą. Naturalnym adresatem takich działań
są zatem aktualne lub przyszłe 9 np. studenci ) środowiska opiniotwórcze.
Tylko w odniesieniu do niektórych krajów lub sytuacji stać nas na
podejmowanie próby docierania z jakimś zaplanowanym przekazem do
ogółu społeczeństw.
Naturalnie, zarówno w wymiarze organizacyjnym jak
i merytorycznym istnieje wiele
obszarów,
gdzie kompetencje obu wymienionych na wstępie struktur nakładają
się. Tytułem przykładu: Departament Polityki Kulturalno - Naukowej
jest w MSZ odpowiedzialny za przygotowanie i negocjowanie tekstów
umów międzynarodowych i porozumień/programów międzyrządowych w dziedzinie
kultury, nauki i oświaty. W wypadku państw, na których terytorium
żyje mniejszość polska, istotnym elementem takich dokumentów są
zapisy dotyczące praw kulturalnych i oświatowych Polaków. Jest oczywiste,
iż poza innymi czynnikami ( np. MEN, MKiS ) propozycje takich zapisów
są przygotowywane w DPK-N w ścisłym porozumieniu z Departamentem
Polonii.
* Tekst wygłoszony w czasie seminarium Polacy
na Wschodzie a promocja kultury polskiej na wschód od Bugu,
14 grudnia 1998 r.
Jeśli zatem chciałoby się uzyskać właściwy przegląd
działalności polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w odniesieniu
do zaspokajania potrzeb kulturalnych i oświatowych społeczności
polskich na Wschodzie - właściwym źródłem informacji byłby Departament
Polonii i inne jednostki pionu konsularno - prawnego, bezpośrednio
nadzorujące pracę wydziałów konsularnych i konsulatów generalnych.
To bowiem właśnie konsulowie spełniają zasadniczą rolę w realizacji
przez MSZ polityki państwa wobec Polonii, dysponując na te cele
określonymi ( dodajmy - dalece niewystarczającymi ) środkami. (
Nie jest przedmiotem tego wystąpienia roztrząsanie kwestii, na ile
właściwy jest podział wszystkich środków państwowych przeznaczanych
na kwestie związane z polską diasporą za granicą pomiędzy różne
instytucje publiczne - MSZ, MEN, MSWiA, " Wspólnotę Polską", Fundację
Pomoc "Polakom na Wschodzie", TV Polonia, itd. Faktem pozostaje
natomiast, iż jeśli chodzi o działalność merytoryczną, to udział
MSZ w tych wydatkach sięga kilku procent ).
Powstaje natomiast pytanie, czy a - jeśli tak - w jakim stopniu
służy rozwojowi kulturalnemu środowisk polskich na Wschodzie działalność
dyplomacji kulturalnej, owych kilku Instytutów Polskich, wciąż jeszcze
in statu nascendi ( w Moskwie, w Wilnie, Mińsku i od kilku tygodni
w Kijowie), a także kilkorga dyplomatów ds. kultury i nauki w niektórych
ambasadach i konsulatach generalnych. Czy zatem koncentrując się
na docieraniu z promocją kultury i nauki polskiej, a także po prostu
wiedzy o Polsce i jej historii do nie - Polaków, głównie zaś do
środowisk opiniotwórczych, operując przede wszystkim językami większości
i dobierając treści pod kątem interesów polskiej racji stanu z jednej
strony, z drugiej zaś biorąc pod uwagę faktyczne zainteresowania
miejscowych odbiorców, dyplomacja kulturalna MSZ na Wschodzie zaspokaja
także - przynajmniej pośrednio - potrzeby mniejszości polskich?
Niniejsze wystąpienie jest próbą sformułowania twierdzącej odpowiedzi
na to pytanie.
Działalność dyplomacji kulturalnej jest naturalnym, równoległym
nurtem polityki państwa polskiego wobec partnerów na Wschodzie,
polityki uwzględniającej obecność społeczności polskich i ich potrzeby.
Trzeba natomiast przyznać, iż jest to praca o charakterze organicznym,
czasami wręcz pozytywistycznym, przynosząca ważne, chociaż w wielu
wypadkach długo dojrzewające owoce.
Argumentację można zacząć od stwierdzenia zgoła banalnego. Otóż
elity polonijne są nader często bezpośrednim odbiorcą oferty programowej
polskiej dyplomaci kulturalnej. One bowiem właśnie, a także część
młodzieży polskiej, zwłaszcza w miastach, w sposób całkowicie naturalny
łakną kontaktu z tym, co w Polsce i jej kulturze najnowsze i najświeższe.
Osadzone w życiu duchowym miejscowej większości, znające jej język
i obyczaje, dobrze czują się w sytuacjach, gdy przywieziona z Polski
wystawa, występujący za granicą polski zespół muzyczny czy teatralny,
wreszcie polski film lub książka już to zainteresowanie, już to
momentami podziw współobywateli niepolskiego pochodzenia. W propozycjach
przybywających z Polski znajdują czasami także inspirację dla własnej
działalności propagatorskiej, wychowawczej czy naukowej, prowadzonej
w środowisku polskim. Przede wszystkim jednak mają możliwość odczuwania
dumy z potencjału i różnorodności kultury polskiej, nadal dysponującej
ofertami zaskakującymi miejscowych - także elitarnych - odbiorców.
Ten moment jest istotny zwłaszcza dzisiaj, gdy elity intelektualne
naszych sąsiadów na Wschodzie nie są już oddzielone od reszty świata
żelazną kurtyną i kulturowa atrakcyjność Polski jest oceniana bez
żadnej taryfy ulgowej, w konkurencji ze znakomicie promowanymi ofertami
Zachodu.
W wielu ośrodkach na Wschodzie miejscowi Polacy są także naturalnymi
partnerami, albo wręcz przewodnikami, naszej dyplomacji kulturalnej
w docieraniu do środowisk większościowych. Mamy tu zatem do czynienia
z taką sama sytuacją, jak w Stanach Zjednoczonych, Francji, Szwecji
czy Izraelu. Wszędzie tam, gdzie przetrwały lub odrodziły się polskie
elity, są one pierwszym sojusznikiem we wszelkich działaniach promocyjnych
naszej dyplomacji, ułatwiają kontakty z miejscowymi twórcami i szefami
instytucji kulturalnych i naukowych, pomagają w uzyskaniu miejscowych
środków finansowych, służą bezcenną rada, co ze współczesnej oferty
kulturalnej Polski jest w danym miejscu najbardziej na czasie. Tacy
Polacy - a jest ich na Wschodzie niemało - skutecznie przełamują
stereotyp tamtejszego rodaka jako osoby wyłącznie oczekującej pomocy
państwa polskiego i jego instytucji. W trudnych warunkach materialnych,
po rozmaitych doświadczeniach historycznych są bezcennymi doradcami,
godnymi całkowitego podmiotowego traktowania i zindywidualizowanego
podejścia.
Taka rola elit polskich na Wschodzie istotna jest zwłaszcza obecnie,
gdy dla szerokich warstw społeczeństw za Bugiem Polska współczesna
staje się swoistą "terra incognita". Lata, gdy kultura polska stanowiła
dla środowisk inteligenckich na Wschodzie rodzaj okna na świat,
odeszły bezpowrotnie w przeszłość. Ludzie, którzy stanowili wówczas
grupę naturalnych pośredników, wchodzą w wiek przynajmniej średni
( i również od nas zależy, czy swoje propolskie pasje sprzed lat
choćby opowiedzą następcą ). Z mass mediów, kin, teatrów, programów
wydawniczych na Wschodzie zniknęła nawet ta - wielokrotnie fałszywie
świadcząca - porcja polskiej oferty kulturalnej, która dzięki oficjalnej
przyjaźni krajów bloku komunistycznego docierała tam jednak do końca
lat 80-tych, a ściślej do pojawienia się Solidarności w 1980 r.
I nie ma oczywiście żadnego sensu żałowanie socjalistycznych "kwot"
określających pulę filmów, przekładów, wystaw i zespołów muzycznych,
które "kursowały" między naszymi krajami w dobie komunizmu. Problem
polega jednak na tym, że ówczesny mechanizm kooperacji kulturalnej
nie został zastąpiony w relacji polsko-litewskiej, polsko-ukraińskiej,
polsko-rosyjskiej czy polsko-białoruskiej formułami współpracy zgodnymi
z zasadami wolnego rynku a gwarantującym dużą efektywność. Gdy gwałtownie
stopniała ilość stypendiów dla polonistów ze Wschodu, gdy z księgarń
i kiosków zniknęła polska książka i prasa, gdy dla młodych pokoleń
Ukraińców, Litwinów czy Rosjan " Projekt" lub "Polska" to pusto
brzmiące nazwy, gdy wciąż brakuje systemu wspierania przekładu literatury
polskiej na języki naszych sąsiadów na Wschodzie ( i tak dalej,
i tym podobnie, bo lista problemów jest długa) - kraje takie jak
Niemcy i Austria ( sieć bibliotek ), Francja, Wielka Brytania, nie
wspominając o Stanach Zjednoczonych ( i nie myślę tutaj o spontanicznej
głównie inwazji Hollywoodu ) poszerzają pole swojej kulturalnej
obecności. Tymczasem - w sensie możliwości kontaktu w kulturze -
Polska staje się coraz bardziej odległa.
Specjalnej uwagi wymaga obraz Polski w mediach na Wschodzie, który
nie jest wolny od stereotypów, w tym bardzo często skorelowanych
z interesami miejscowej polityki wewnętrznej, co znakomicie ilustrują
pokazywane bardzo często opinie na temat Polski współczesnej wygłaszane
przez tzw. przeciętnych Białorusinów, w końcu najbliższych nam geograficznie.
Okazuje się, że na Wschodzie nikła jest świadomość skoku cywilizacyjnego,
jaki dokonał się podczas ostatniej dekady w naszym kraju, skoku
bez uwzględnienia którego trudno zrozumieć i polską politykę w kwestiach
bezpieczeństwa ( integracja z NATO ), i opartą o realistyczne przesłanki
wolę przystąpienia do Unii Europejskiej ( z czym wiąże się tak konfliktogenna
kwestia, jak rygory wjazdu do Polski przez cudzoziemców ). Stąd
łatwo zrozumieć, czemu znaczną część programów placówek polskiej
dyplomacji kulturalnej na Wschodzie stanowić mają imprezy służące
po prostu przekazaniu wiedzy o Polsce współczesnej i - co w kontekście
naszych wschodnich sąsiadów chyba całkowicie zrozumiałe - o polskiej
historii, z całym bagażem naszych wspólnych tematów i rozrachunków.
Jak powiedziano powyżej, dyplomacja kulturalna z jednej strony służy
potrzebom normalnego dialogu pomiędzy społeczeństwami, z drugiej
strony zaś jest szczególnym instrumentem realizacji polityki zagranicznej
państwa. Z tej perspektywy, regres znajomości Polski i jej kultury,
jaki nastąpił na Wschodzie w latach 90-tych, musi niepokoić. Nie
chodzi o kraje oddzielone od nas oceanami. Chodzi o państwa, z którymi
mieliśmy bardzo ścisłe związki w historii, a obecnie ( a zwłaszcza
perspektywicznie ) łączą nas istotne więzi gospodarcze, w niektórych
wypadkach także polityczne. Kultura jest zawsze ważkim elementem
tak rozbudowanej tkanki kontaktów. Będąc członkiem NATO na rubieży
Sojuszu mamy niepisany obowiązek odgrywania roli "eksperta" do spraw
wschodnich, co trudno osiągnąć bez wielowątkowej sieci powiązań
kulturalnych i naukowych, bez rozwoju np. ośrodków ukrainistycznych
czy rusycystycznych u nas, a polonistycznych na Wschodzie, bez posiadania
tam partnera w postaci znawców problematyki polskiej ( historyków,
socjologów, politologów, ekonomistów, tłumaczy in. ). Stymulowanie
przemian prowadzących do takich efektów jest sensem działania polskiej
dyplomacji kulturalnej na Wschodzie. W żadnym wypadku nie chodzi
o sztukę dla samej sztuki, o prosty eksport wystaw, filmów, zespołów
muzycznych czy teatralnych. Celem jest czynienie polskiej obecności
kulturalnej, wiedzy o Polsce czymś na Wschodzie normalnym i oczekiwanym,
zgodnym z subiektywnie pojmowanym interesem miejscowych środowisk
opiniotwórczych i tradycją bliskich związków łączących Polskę z
sąsiadami zza Buga.
W ostatnim czasie pojawiają się zresztą wyraźne symptomy realności
takiego programu. Widać coraz wyraźniej, iż na Wschodzie aktywizują
się grupy ludzi, którzy postrzegają Polskę coraz mniej w kategoriach
niewiernej słowiańskiej siostry albo jeszcze jednego członka byłego
obozu, a po prostu jako najbliższego przedstawiciela Zachodu, cywilizacyjnie,
gospodarczo i politycznie odległego, ale bliskiego mentalnie, kulturowo
i językowo, poprzez to atrakcyjnego. Takie zjawisko to wielka szansa
dla Polski i dla naszej polityki na Wschodzie, wyjścia z zaklętego
kręgu dawnych stereotypów i schematów. To szansa znalezienia na
Wschodzie partnerów do równorzędnego dialogu. Symptomatyczne, że
nowy typ stosunku do Polski pojawia się nie tylko wśród polityków
i przedsiębiorców. Ważny jest także np. rozwój ośrodków polonistycznych
na Wschodzie, gdzie znaczną część kadry i studentów stanowią wszak
nie-Polacy. Możliwe, że właśnie teraz kształcą się pokolenia inteligencji
litewskiej, ukraińskiej czy rosyjskiej, które poddadzą krytycznej
rewizji wiele utartych poglądów swoich rodaków na temat relacji
z Polską i Polakami. Zadaniem dyplomacji kulturalnej jest wspierać
wszelkie tego typu możliwości i tendencje.
Popularyzacja wiedzy o Polsce i kultury polskiej wśród elit społeczności
większościowych na Wschodzie, a może wręcz współtworzenie nowego
modelu dialogu w kulturze między Polską a partnerami na Wschodzie
to zadanie dyplomacji kulturalnej, które nie pozostaje bez skutków
dla tamtejszych Polaków. Jedną kwestią jest bowiem zachowanie przez
nich polskiej kultury i języka, możliwości oświaty mniejszościowej,
itp., drugą - charakter relacji za społeczeństwami większościowymi,
na co duży wpływ ma funkcjonujący wizerunek Polski. Kim mogą bowiem
jawić się przeciętnym Białorusinom czy Ukraińcom tamtejsi Polacy?
Czy rodakami handlujących na wszystkich bazarach Europy specjalistów
od strajków, owładniętych niechęcią wobec sąsiadów na Wschodzie
( stereotyp z lat 80-tych )? Czy noże rodakami społeczeństwa sukcesu,
udanie odtwarzającego swe więzi z Zachodem, a jednak nie odwracającego
się plecami do Wschodu? Autorytet Polski na Wschodzie tworzy się
nie tylko poprzez skalę pomocy kierowanej bezpośrednio do naszych
rodaków, ale także poprzez obraz naszej historii i współczesności,
wiedzę na temat naszej gospodarki, polityki wewnętrznej i zagranicznej
przynajmniej w środowiskach opiniotwórczych większości.
Konkludując: między polityką oświatową i kulturalną RP nakierowaną
na wspieranie mniejszości polskich na Wschodzie, a polityką kulturalną
i promocją wiedzy o Polsce w środowisku większościowym nie tylko
nie ma żadnej sprzeczności, ale istnieje konstruktywna współzależność.
Funkcjonowanie dyplomacji kulturalnej przynajmniej pośrednio wspiera
także własną kulturalną i oświatową aktywność tamtejszych Polaków,
a w każdym razie wpływa na jej percepcję przez opiniotwórcze elity
współczesnej Białorusi, Ukrainy, Litwy, Rosji i innych państw na
Wschodzie. Wielu Polaków jest nadto bezpośrednimi odbiorcami oferty
programowej dyplomacji kulturalnej, może też pomagać w planowaniu
tej oferty. W końcu: i struktura organizacyjna i możliwości finansowe
polskiej dyplomacji kulturalnej na Wschodzie nie są adekwatne do
jej obiektywnej w tamtym regionie misji. Potrzebne jest nam po akcesji
Polski do NATO pewnego rodzaju nowe otwarcie w relacjach kulturalnych
i społecznych z partnerami na Wschodzie, otwarcie godne z jednej
strony tradycji obecności kulturalnej Polski na tych obszarach,
z drugiej zaś - roli naszego kraju w polityce europejskiej u progu
XXI wieku.
Rafał
Wiśniewski - ur. w 1965 r, absolwent hungarystyki Uniwersytetu
Warszawskiego, specjalista problematyki węgierskich mniejszości
narodowych w Europie Środkowej, w latach 1991 - 97 sekretarz Ambasady
RP w Budapeszcie, następnie dyrektor Instytutu Polskiego na Węgrzech.
Po powrocie do kraju w MSZ, od września 1998 r. dyrektor Departamentu
Dyplomacji Kulturalnej, koordynującego pion informacji, promocji
oraz zagranicznej polityki kulturalno - naukowej w MSZ.