Alvino-Mario Fantini
Obama, kryzys finansowy i amerykański konserwatyzm Tekst z książki Platon na Wall Street. Konserwatywne refleksje o kryzysie ekonomicznym, red. Jacek Kloczkowski, Jonathan Price, Ośrodek Myśli Politycznej, Center for European Renewal, Kraków 2010
Kiedy 20 stycznia 2009 r. Barack Obama został zaprzysiężony na prezydenta Stanów Zjednoczonych, Amerykanów reprezentujących różne odcienie politycznego spektrum łączyły wielkie oczekiwania odnośnie przyszłych poczynań nowego prezydenta. Postępowa lewica wyrażała przekonanie, że pod rządami admnistracji Obamy Stany Zjednoczone zdołają w końcu wdrożyć dawno obiecane przez poprzednie ekipy Demokratów, ale niezrealizowane dotąd zmiany polityczne i społeczne. Po prawej stronie, niektórzy konserwatyści o dziwo również mieli optymistyczne wyobrażenia o potencjalnych zasługach Obamy dla kraju. Wszyscy komentatorzy, niezależnie od sympatii politycznych, wydawali się podzielać wiarę w nadchodzącą odmianę. Dla wielu, zmiana, niezależnie od jej ostatecznego kształtu, była bardziej pożądana niż status quo rządów George’a W. Busha. Blisko dwa lata po objęciu przez Obamę stanowiska prezydenta – okresie obfitym w dramatyczne przemiany w dziedzinie reform społecznych i ekonomicznych, od bankowości, przez bioetykę, po reformę zdrowia – widać wyraźnie, że Obama jest inicjatorem dokładnie tego rodzaju przemian, przed którymi przesztrzegało wielu politologów i filozofów. W jego działaniach zabrakło polityki roztropności (osławionej w 1790 r. przez Edmunda Burke’a w Rozważaniach o rewolucji we Francji[1]). Wielu przekonało się, że zgodnie z obawami większości amerykańskich konserwatystów, Obama jest w istocie radykalnym postępowcem. Retoryka Obamy z całą pewnością maskuje radykalną naturę jego deklaracji, ale efekty jego dotychczasowych posunięć wyraźnie ukazują administrację, która znacznie rozszerzyła interwencjonizm państwowy (przekraczając ‘dokonania’ administracji Busha w tym zakresie) i ingerencję rządu w życie obywateli, i stopniowo ogranicza ich strefę wolności i niezależności, tak istotną dla godnego życia w obrębie polis. Reakcja Obamy na zapoczątkowany w 2008 r. kryzys finansowy i gospodarczy dowodzi, że urzędującą administrację charakteryzuje podejście do problemów uprzywilejowujące silną pozycję państwa, biurokratyczny fundamentalizm i nieufność do mechanizmów rynkowych. Obama i jego doradcy to niepohamowani Keynesiści[2], niezachwiani w wierze w moc scentralizowanej władzy jako środka do osiągnięcia pożądanych celów społecznych i ekonomicznych. „Ostrożny i rozważny duch”, o którym pisał Burke, z pewnością nie jest więc atrybutem obecnej administracji. Jednakże, jak pokaże poniższa analiza, to nie administracja Obamy, lecz Busha jako pierwsza zerwała z roztropnością i zasadami w realizowaniu celów gospodarczych.
Kryzys finansowy
Można twierdzić, iż fakt, że walka z kryzysem finansowym w USA przebiegała pod kierunkiem dwóch różnych administracji, jeszcze bardziej skomplikował wystarczająco już złożoną sytuację. Chociaż rzeczywiste konsekwencje zróżnicowanych planów ratunkowych i zaoferowanych firmom kredytów rządowych pozostają niejasne, jedno jest pewnie: kryzys stworzył idealną okazję do bezprecedensowej ekspansji amerykańskiego rządu federalnego i zakresu jego działania w wielu dziedzinach życia gospodarczego. Oto krótkie podsumowanie tych wydarzeń. Z początkiem 2008 r. świat doświadczył jednej z najdotkliwszych recesji od czasu Wielkiego Kryzysu lat dwudziestych XX stulecia. Wywołany problemami strukturalnymi na rynkach nieruchomości i kredytowych rozwiniętych gospodarek świata, kryzys szybko rozprzestrzenił się na inne kraje. W rezultacie zanotowano poważne spadki produkcji przemysłowej, spadek przepływów kapitałowych i osłabienie handlu. Poważnym spadkom uległ PKB w przeliczeniu na mieszkańca, podczas gdy bezrobocie wzrosło do bezprecedensowego poziomu (oficjalne wskaźniki w USA i strefie euro oscylują aktualnie w obrębie 10%[3]). Według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w efekcie tych wydarzeń wzrost gospodarczy na świecie w 2009 r. obniżył się do poziomu 0.5%[4]. Działaniom w kierunku wdrożenia zsynchronizowanego planu reakcji na kryzys w najwyżej rozwiniętych (tj. najbardziej dotkniętych przez kryzys) krajach, towarzyszyła się lawina pytań i wątpliwości dotyczących form tych reakcji oraz roli poszczególnych rządów w wysiłkach na rzecz stabilizacji i ewentualnego ożywienia. Pomimo solidnych argumentów przeciwko użyciu publicznych środków dla ratowania pogrążonych w tarapatach firm, oraz wbrew wieloletnim obserwacjom wskazującym, że narzędzia fiskalne państwa przynoszą więcej szkód niż pożytku[5], administracja Obamy nieprzerwanie wiodła prym w koordynacji fiskalnych i monetarnych pakietów stymulacyjnych dla ocalenia sektora finansowego (działania te były w pełni zbieżne z przedsięwzięciami odchodzącej administracji Busha). Ewentualne pozytywne skutki wdrożenia pakietów stymulujących pozostają kwestią sporną. Wielu komentatorów twierdzi, że środki te przyczyniły się do stabilizacji gospodarki. Z drugiej strony, bezrobocie pozostaje na niezmiennie wysokim poziomie, wzrost gospodarczy jest raczej wątły, a część środków przyznanych firmom w ramach planów ratunkowych rzekomo wydano na bonusy dla kadr zarządzających. Pomimo braku pewności co do skuteczności powziętych środków, 8 września 2010 r. sekretarz departamentu skarbu Tim Geithner przedstawił argumenty przemawiające za wprowdzeniem kolejnej rundy pakietów stumulacyjnych w celu uporania się z bezrobociem i podtrzymania wzrostu[6]. Apel ten zyskał posłuch u osób takich jak finansista George Soros i ekonomista o liberalnym światopoglądzie, Paul Krugman, który bez powołania się na jakiekolwiek szczegóły powiedział wprost: „Naprawdę potrzebujemy kolejnego pakietu, potrzebujemy więcej ‘towaru’”[7]. Rola rządu w procesie stymulacji gospodarki nie ograniczyła się do zwykłych pakietów finansowych, ani do sektora usług finansowych. Kryzys finansowy stworzył administracji Obamy doskonałą okazję do kontynuacji działań rozpoczętych przez ekipę Busha – ekspansji interwencjonizmu gospodarczego na szczeblu federalnym oraz umacniania roli rządu w wielu dziedzinach życia Amerykanów. Wszystko to naturalnie sprzeciwia się konserwatywnemu rozumieniu właściwej roli i zakresu władzy federalnej w amerykańskiej republice.
Republikanie, bez zasad
Przekonywujące wydaje się stwierdzenie, że korzenie kryzysu – oraz powód, dla którego Obama w reakcji na kryzys ucieka się do umocnienia władzy federalnej – mają swoje źródło w działaniach administracji Busha. W istocie każda inicjatywa legislacyjna i reforma ery George’a W. Busha to paskudny przykład ewidentnego odejścia od konserwatywnych zasad. Wbrew początkowym oczekiwaniom, które towarzyszyły wyborowi Busha na prezydenta, rozczarował on swoim zuchwałym i nieskrępowanym wykorzystywaniem władzy federalnej do osiągnięcia z góry zamierzonych celów. W opinii wielu amerykańskich konserwatystów prezydentura Busha była katastrofą. Można powiedzieć, że nie było problemu, z którym administracja Busha nie mogłaby sobie poradzić na drodze zmiany obowiązującego prawa. Od ulg na leki przez edukację po kwestie bezpieczeństwa, rząd Busha zaprowadził zmiany, które zrywały ze spuścizną Reagana i tradycjami konserwatywnymi. Refleksja nad spuścizną Busha w kontekście republikańskiego „Kontraktu z Ameryką” z 1994 r. ujawnia skandaliczne odejście od koncepcji, w myśl której rząd „jest zbyt duży, zbyt wścibski i zbyt swobodnie wydaje publiczne pieniądze”, oraz zasad zawartych w tym dokumencie[8]. Jedną z trudności związanych z pojęciem konserwatyzmu w Ameryce była zawsze kwestia jego stosunku do ideologii. Jako że jest to zasadniczo kwestia usposobienia lub pozy, trudno oczekiwać, że w oparciu o nią można sformułować odrębny zestaw propozycji politycznych. Jak wielokrotnie podkreślał amerykański myśliciel Russell Kirk, konserwatyzm to odrzucenie wszelkiej ideologii[9], a nie tylko konserwatywna alternatywa dla istniejących lub panujących ideologii. W tym miejscu można by też przywołać postać austriackiego ekonomisty Friedricha von Hayeka, którego dorobek intelektualny ukształtował tak istotny aspekt stosunku amerykańskich konserwatystów do kwestii ekonomii (i to pomimo faktu, że sam Hayek nie chciał być utożsamiany z etykietą ‘konserwatysty’). Opracowana przez Hayeka koncepcja „spontanicznego ładu”[10] doskonale komponuje się z zasadą roztropności Burke’a i odrzuceniem bezwzględnych ideologii głoszonym przez Kirka. Takie rozumienie konserwatyzmu – niedające się zredukować do prostego zestawienia charakterystycznych elementów lub programu, lecz uwzględniające sceptyczny stosunek do instrumentalnego wykorzystania władzy państwowej dla kreowania doraźnych sytuacji i osiągnięcia z góry założonych celów – utrudnia ocenę administracji Busha, ale nie czyni jej niemożliwą. Podczas gdy wśród amerykańskich konserwatystów istnieje pewne zafałszowanie oceny Busha, zwłaszcza w odniesieniu do jego stanowiska w polityce zagranicznej, nie ulega wątpliwości, że jego stosunek do kwestii wewnętrznych –szczególnie sposób, w jaki odniósł się do narastających w latach 2006-2008 problemów gospodarczych i finansowych spowodowanych zawirowaniami na rynkach nieruchomości – odsłania prezydenturę, która istotnie przygotowała grunt swojemu następcy. Reakcję Obamy na kryzys finansowy można więc postrzegać jako kontynuację działań rozpoczętych przez Busha. I nie będzie przesadnym stwierdzenie, że polityka gospodarcza Obamy nie byłaby możliwa bez reakcji Busha na kryzys na rynku nieruchomości i problemy, które on wywołał.
Pierwsze wstrząsy
Większość analityków i komentatorów wyraża obecnie zgodne przekonanie, że kłopoty na amerykańskich rynkach nieruchomości ujrzały światło dzienne w czasie prezydentury Busha. Przez wiele lat zanim został on wybrany na czterdziestego trzeciego prezydenta USA, podmioty zajmujące się udzielaniem kredytów hipotecznych przyjmowały zlecenia od coraz mniej godnych zaufania kredytobiorców, stosując coraz swobodniejsze warunki kredytowe. Te tzw. kredyty ‘sub-prime’ były udzielane osobom z bardzo niskim lub nieistniejącym zabezpieczeniem, a kredyty hipoteczne oferowano pod nieruchomości, których wartość rynkowa stanowiła znaczną wielokrotność rocznych przychodów kredytobiorców. Doradcy ds. kredytów hipotecznych w całym kraju, zaopatrzeni – dzięki staraniom Alana Greenspana, zarządzającego Bankiem Rezerw Federalnych[11] oraz wpływowym impulsom politycznym ze strony administracji Busha – w tanie kredyty, sprzedawali kredyty ‘sub-prime’ coraz mniej wiarygodnym pożyczkobiorcom. Wiele tego typu transkacji zawarto pod egidą dwóch wpływowych instytucji, Freddie Mac i Fannie Mae. Od 1938r. Federalne Krajowe Stowarzyszenie Hipoteczne (Federal National Mortgage Association, znane jako Fannie Mae), a od 1970 r. Federalna Korporacja Mieszkaniowych Pożyczek Hipotecznych (Federal Home Loan Mortgage Corporation, znana jako Freddie Mac) agresywnie współdziałały z kredytodawcami na rzecz ekspansji wtórnego rynku pożyczek hipotecznych. Rzekoma motywacja przyświecająca tym działaniom to pragnienie uczynienia każdego obywatela USA właścicielem domu. Ogólnie rzecz ujmując, obie instytucje kupowały kredyty hipoteczne, grupowały je w pakiety i następnie odsprzedawały je w formie udziałów zabezpieczonych hipoteką (proces zwany sekurytyzacją). Fannie Mae rozpoczęła swą działalność jako podmiot wspierany przez państwo za prezydentury Franklina D. Roosevelta i w 1968 r. została przekształcona w spółkę publiczną. Freddie Mac z kolei, została utworzona jako przeciwwaga dla Fannie Mae, która miała monopol na gwarantowane przez rząd kredyty hipoteczne. W sumie obie instytucje były w posiadaniu nieuregulowanych udziałów zabezpieczonych hipoteką o wartości przekraczającej zatrważającą kwotę 5 bilionów dolarów[12]. Ale kiedy straty na krajowych rynkach nieruchomości zaczęły narastać i kredytobiorcy przestali wywiązywać się z zaległych płatności, zasoby kapitału wyczerpały się. Obie instytucje musiały funkcjonować na coraz mniejszych rezerwach, coraz dotkliwiej odczuwając rosnące straty. Po upływie ponad roku od wystąpienia pierwszych niepokojących sygnałów na amerykańskich rynkach nieruchomości, mając na uwadze bezprecedensową skalę i rozmiar kredytów hipotecznych ‘sub-prime’, 7 września 2008 r. władze amerykańskie praktycznie przejęły obie instytucje hipoteczne. Ówczesny dyrektor nowo powołanej Federalnej Agencji Finansowania Nieruchomości (Federal Housing Finance Agency, FHFA), James Lockhart III, ogłosił że zarówno Freddie Mac jak i Fannie Mae znalazły się w poważnych trudnościach, ponosząc straty o wartości 14.9 miliardów dolarów[13]. Lockhart ogłosił, że obie instytucje zostały poddane procesowi konserwacji przez department skarbu USA, który utworzył nową jednostkę rządową (FHFA). Według „Washington Post”, była to „jedna z najdalej posuniętych interwencji rządowych na prywatnych rynkach finansowych od dziesięcoleci”[14]. Uzasadniano ją jako niezbędny i nieunikniony krok w celu uniknięcia śmiertelnego ciosu grożącego amerykańskiemu rynkowi nieruchomości. Sekretarz skarbu Paulson oraz dyrektor Banku Rezerw Federalnych Bernanke przekonywali, że bez interwencji rządu całemu rynkowi nieruchomości oraz rynkom kredytów hipotecznych groziła całkowita zapaść. Do października 2010 r. plan ratunkowy dla Fanny Mae and Freddy Mac kosztował rząd 135 miliardów dolarów. Tydzień później, 15 września, osławiony bank inwestycyjny Lehman Brothers złożył wniosek o postępowanie upadłościowe wg. procedury „Chapter 11”, która umożliwia restrukturyzację spółki przeżywającej problemy finansowe. Jego zadłużenie przekraczało 600 miliardów dolarów. Było to największe bankructwo w historii USA. I chociaż wiele powodów złożyło się na kłopoty finansowe Lehman Brothers, powszechnie wiadomo, że bank ten udzielił wielu – zbyt wielu – kredytów na zakup nieruchomości. Dodatkowo Lehman Brothers zainwestował znaczną część kapitału własnego w nieruchomości oraz fundusze inwestycyjne rynku nieruchomości (tzw. Real Estate Investment trusts, REITs). Wraz z rosnącymi stratami sektora nieruchomości, sector bankowy, reprezentowany między innymi przez Freddie Mac i Fannie Mae, także zaczął odnotowywać straty. Spadek cen nieruchomości w całym kraju zmusił banki, które miały w swoich aktywach kredyty o zróżnicowanym ratingu, do podniesienia stóp procentowych. Pożyczkobiorcy przestali wywiązywać się z płatności rat. W rezultacie Lehman Brothers stracił 60 miliardów dolarów i sprawy szybko wymknęły się spod kontroli. W końcu, w obliczu całkowitego długu w wysokości 639 miliardów dolarów, Lehman Brothers usiłował skusić Bank of America i Barclays ofertą przejęcia, którą oba banki odrzuciły. W tej sytuacji Lehman był zmuszony wystąpić o postępowanie upadłościowe. Ostatecznie został wykupiony w częściach przez Barclays i Nomura Securities. Na pilną prośbę prezydenta Busha Kongres przyjął uchwałę o programie TARP (Troubled Asset Relief Program), którą Bush zatwierdził 3 października 2008 r. Celem TARP, wyposażonego w 700 miliardów dolarów, było umożliwienie rządowi nabycia aktywów zadłużonych instytucji finansowych, aby rzekomo ochronić krajowy system finansowy przed zapaścią. Innymi słowy, TARP dostarczył rządowi funduszy, dzięki którym mógł on dokonać skutecznej częściowej nacjonalizacji tych przedsiębiorstw i sektorów przemysłowych, które zakwalifikował jako krytycznie istotne dla krajowej gospodarki.
Demokraci, ośmieleni
Interwencja na rzecz Freddie Mac i Fannie Mae oraz upadłość Lehman Brothers to tylko przykłady incydentów leżących u podstaw kryzysu. Pierwszy z nich doprowadził do rozległego zaangażowania rządu, podczas gdy w drugim przypadku bank został pozostawiony sam sobie i w rezultacie upadł. Podczas gdy konserwatywni ekonomiści – zwolennicy Schumpeterowskiej teorii ‘kreatywnej destrukcji’ i Hayekowskiego spontanicznego ładu – przyjęli tę wiadomość z aprobatą, był to ostatni przypadek, kiedy dopuszczono bankructwo przedsiębiorstwa. Odtąd rząd we współpracy z sektorem prywatnym znajduje środki pozwalające przetrwać kulejącym przedsiębiorstwom, stosując słynną już argumentację bazującą na założeniu, że niektóre z tych firm były zwyczajnie „zbyt duże by upaść” (ang. “too big to fail”)[15]. W marcu 2009 r. urzędnicy nowo wybranej administracji Obamy użyli tego samego argumentu dla uzasadnienia rosnącego nadzoru i kontroli władz federalnych nad pozostałymi dziedzinami życia gospodarczego. W przeciwnym razie, jak sugerowali, cały system finansowy byłby poważnie zagrożony. Przed końcem września 2009 r., rok po upadku Lehman Brothers, administracja Obamy bez skrępowania wystąpiła o jeszcze bardziej wzmocniony nadzór i wprowadzenie dodatkowych regulacji instytucji sektora usług finansowych – aby rzekomo uchronić Amerykę i społeczeństwo przed kolejnymi kryzysami. Poczucie jakiegokolowiek umiaru lub sprawiedliwości wobec przeciętnego amerykańskiego podatnika – który według haseł głoszonych przez demokratów w kampanii prezydenckiej miał szczególnie skorzystać na wyborze Obamy – wydaje się kompletnie zatracone pośród pełnych paniki komunikatów i deklaracji towarzyszących przejęciu sterów przez demokratów. W istocie można było przewidzieć, o czym wkrótce przekona się społeczeństwo (na co wskazują też słabnące wskaźniki poparcia dla Obamy), że reakcja Obamy na kryzys gospodarczy i finansowy sprowadzi się zaledwie do interwencjonizmu państwowego. Zwiększając udziały państwa w przedsiębiorstwach i zabiegając o nowe regulacje i forsowanie reform (dla których niezbędne jest podniesienie podatków od osób fizycznych i przedsiębiorstw), administracja Obamy okazała się godnym spadkobiercą interwencjonistycznych reakcji zapoczątkowanych podczas drugiej kadencji Busha. Jak zauważyło kilku wybitnych ekonomistów, Obama był pod wieloma względami logicznym przedłużeniem tych samych planów ratunkowych, które zainicjowała administracja jego poprzednika[16]. Uzbrojony w nowe argumenty o potrzebie interwencji na szczeblu federalnym w celu ocalenia wielkich instytucji, rząd zaangażował się bezpośrednio w działania sektora ubezpieczeń.
Ubezpieczenie hazardu moralnego
We wrześniu 2008 r. amerykańska firma ubezpieczeniowa AIG (American International Group) znalazła się w poważnych tarapatach na skutek rosnącego zadłużenia i związanego z nim obniżenia przez agencje ratingowe notowań poniżej poziomu “AA”. W obliczu bezprecedensowego kryzysu płynności finansowej, firma wystąpiła o wsparcie rządowe. 16 września 2008 r. amerykański Bank Rezerw Federalnych ogłosił utworzenie wartego 85 miliardów dolarów wsparcia kredytowego na pokrycie zadłużenia AIG. W zamian, AIG udzieliło poręczenia w formie własnych udziałów, praktycznie przekazując Bankowi Rezerw 79.9% swojego kapitału[17]. Ale problemów nie udało się usunąć do czasu przejęcia urzędu prezydenta przez Obamę. Przed upływem maja 2009 r. bezpośrednie wsparcie rządu dla AIG wrosło do 182.5 miliardów dolarów[18]. Amerykański elektorat wyrażał coraz większe zaniepokojenie rozmiarami planów ratunkowych, zwłaszcza że ich podstawę stanowiły publiczne środki, które trafiały do gigantów finansowych. Wielu analityków zaczęło zwracać uwagę na problem tzw. hazardu moralnego, wynikający z planów ratunkowych obu rządów[19]. Sytuacja stała się jeszcze bardziej niezręczna kiedy w marcu 2009 r. AIG ogłosiło plany przyznania 73 członkom kierownictwa wyższego szczebla premii o łącznej wartości 165 milionów dolarów[20]. Obama przyjął tę wiadomość z „osłupieniem i złością”[21], wpisując się w klimat nastrojów społeczenych. Następnie Prokurator Generalny Nowego Jorku zdecydował się wezwać AIG do złożenia zeznań w celu wyjaśnienia sprawy premii. Ostatecznie, po fali społecznej krytyki i nacisków politycznych, 15 z 20 osób, którym przyznano najwyższe premie, zwróciło w sumie około 50 milionów dolarów.
Obamanomics
Kiedy Obama zawitał do Białego Domu, naturalnym wydawała się kontynuacja kursu rozpoczętego przez Busha. Niektórzy przedstawiciele władz utrzymywali, że deregulacja sektora usług finansowych, jaka miała miejsce na przestrzeni dwóch poprzednich dziesięcioleci, zwłaszcza pod rządami republikanów, była jedną z decydujących przyczyn kryzysu finansowego[22]. Rozszerzenie zakresu i zaostrzenie regulacji stało się więc priorytetem dla administracji Obamy. Jednocześnie przedstawiciele administracji bez skrupułów przyjmowali kulejące przedsiębiorstwa pod opiekuńcze skrzydła rządu federalnego, przygotowując grunt pod częściową nacjonalizację niektórych gałęzi amerykańskiej gospodarki[23]. Administracja Obamy rozpoczęła od sektora motoryzacyjnego. Te same problemy z zadłużeniem, które tak dotkliwie zaatakowały giganty finansowe i ubezpieczeniowe takie jak Lehman Brothers i AIG, uderzyły także w amerykański przemysł samochodowy. Najbardziej dramatyczna okazała się sytuacja Chryslera i General Motors Corporation (GM). Tutaj również kroki powzięte przez Obamę miały swoje źródło w dokonaniach administracji Busha. Krótko przed końcem kadencji, 19 grudnia 2008 r., Bush zafundował GM i Chryslerowi zastrzyk gotówki o łącznej wartości 17.4 miliardów dolarów. Warunki kredytu uwzględniały zobowiązanie obu firm do redukcji zadłużenia, obniżenia płac i przygotowania planów restrukturyzacyjnych do 17 lutego 2009 r. Chociaż warunki te umożliwiały administracji Obamy wycofanie pożyczek jeśli któreś z przedsiębiorstw nie wywiązałoby się z zadeklarowanych zobowiązań, zamiast tego nowe władze wpompowały kolejne miliardy dolarów w celu ratowania podupadłych producentów aut. Ostrzegając, że zagrożonych jest ponad ćwierć miliona miejsc pracy, ekipa Obamy zafundowała Chryslerowi, który w kwietniu 2009 r. złożył wniosek o postępowanie upadłościowe, plan ratunkowy w postaci kredytu o wartości 12 miliardów dolarów[24]. Dodatkowo, rządy USA i Kanady zaoferowały 4.5 miliarda dolarów na pokrycie kosztów postępowania upadłościowego. W połowie sierpnia honoraria należne prawnikom wynosiły w przybliżeniu 85 milionów dolarów[25]. Jednocześnie rząd uznał, że Chrysler powinien zostać poddany restrukturyzacji. Chociaż przedsiębiorstwo nie było w stanie przetrwać o własnych siłach, liczono na to, że ostatecznie dzięki kontynuacji wsparcia ze strony państwa można będzie uratować przynajmniej jego część i być może przystąpić do sojuszu z włoskim Fiatem. Zaangażowanie rządu w tę sprawę pozostaje bez precedensu. W maju administracja Obamy włączyła się nawet w działania Chryslera związane ze sprzedażą i marketingiem, zmuszając przedsiębiorstwo do zredukowania o połowę budżetu reklamowego[26]. GM z kolei, po złożeniu wniosku o rozpoczęcie postępowania upadłościowego został zreorganizowany i częściowo znacjonalizowany. Amerykański departament skarbu został głównym udziałowcem firmy, wspartej dodatkowo kwotą 57.6 miliardów dolarów w ramach TARP. Kanadyjski Development Investment Corporation i władze Ontario nabyły udziały mniejszościowe GM. W sytuacji coraz częstszych negocjacji z kredytodawcami podejmowanych przez zarząd GM oraz rosnącego zaangażowania rządu, osobiste włączenie się Obamy w cały ten proces w celu zadecydowania o przyszłości firmy było jedynie kwestią czasu. 29 marca 2009 r. prezes GM, Rick Wagoner ponaglony naciskami Obamy złożył dymisję. Był to dramatyczny i smutny dzień dla amerykańskiego przemysłu. Jak doniósł „Wall Street Journal”, interwencja Obamy nie była zwykłą prośbą o rezygnację, ale groźbą pod adresem Wagonera, że jeśli ten nie wyrazi woli współpracy, istnieje możliwość wycofania udzielonych przez rząd kredytów[27]. 20 maja rząd ogłosił, że zafunduje GM zastrzyk 7.5 miliardów dolarów na pokrycie zobowiązań kredytowych i krótkoterminowych kosztów operacyjnych. Następnego dnia wybrano nowego prezesa, który co ciekawe nie miał żadnego doświadczenia w branży motoryzacyjnej. Ale ponieważ była to nominacja rządu, który niemal przejął koncern GM, nie odnotowano zbyt wielu głosów sprzeciwu. W kwietniu 2010 r. administracja Obamy usiłowała odwrócić krytyczne reakcje na wsparcie udzielone producentom samochodów, ogłaszając, że GM zwrócił już 6.7 miliardów dolarów. Jednakże spłatę tę faktycznie umożliwiły fundusze pochodzące z federalnego programu TARP[28]. Nie oczekiwano natomiast, że swoje długi spłaci Chrysler. W maju 2009 r. przedstawiciel administracji Obamy potwierdził, że firma nie będzie w stanie zwrócić pożyczonych środków (chociaż oczekuje się, że inne udzielone koncernowi fundusze, np. 4.7 mld dolarów, jakie otrzymał na pokrycie kosztów postępowania upadłościowego, zostaną zwrócone)[29].
Obamacare
Chociaż walka z kryzysem finansowym kosztowała budżet miliardy dolarów, administracja Obamy obiecała również utworzenie krajowego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Podczas kampanii Obama bez przerwy powtarzał, że jako prezydent uczyni reformę systemu opieki i ubezpieczeń zdrowotnych swoim priorytetem. Nieudaną próbę zreformowania systemu ubezpieczeń zdrowotnych za kadencji Billa Clintona uznano za ogólną porażkę partii demokratycznej, a Obama miał być właściwą osobą, która wreszcie ziści te marzenia. Od pierwszego dnia kadencji był zdeterminowany do przeforsowania pakietu ustaw, które zagwarantowałyby ubezpieczenie zdrowotne wszystkim Amerykanom. Dzięki liczebnej przewadze demokratów w obu izbach Kongresu, sukces był niemal gwarantowany. Po niespełna roku negocjacji pomiędzy różnymi grupami interesu w Izbie Reprezentantów i w Senacie, ustawa została ostatecznie przyjęta i podpisana przez Obamę 23 maja 2010 r. Z wielu powodów był to bardzo ważny dzień w historii kraju. Jednym z bardziej istotnych był fakt, że Obama po raz kolejny zerwał z prezentowaną w kampanii wyborczej obietnicą wprowadzenia pięciodniowego vacatio legis[30]. Od czasu uchwalenia ustawy – pomimo początkowych zapewnień o szerokim poparciu dla nowych ustaleń – reakcje amerykańskich wyborców na nowe prawo ochrony zdrowia są dalekie od przychylnych. Wprowadzenie reformy poprzedziła gorąca kampania przeciwko jej ustaleniom, w której swój udział miały różnorodne grupy interesu, włącznie z tymi, które według demokratów miały skorzystać na zmianach, np. seniorzy, z których 60% opowiadało się przeciwko reformie[31]. W dniu podpisania ustawy, prokuratorzy generalni w 14 stanach zaskarżyli nowe prawo jako sprzeczne z konstytucją[32]. Badania pokazały, że miesięczne składki na ochronę zdrowia wzrosły od czasu wejścia reformy w życie, ponieważ firmy ubezpieczeniowe przenoszą rosnące koszty na swoich klientów[33]. Ponadto, niejedna duża firma ubezpieczeniowa w Ameryce ogłosiła, że z powodu stawianych przez nowe przepisy restrykcyjnych i nierealnych wymagań, będzie zmuszona zwolnić część pracowników. To są właśnie nieprzewidziane przez autorów reformy skutki uboczne zmian, przed którymi ostrzegali niezależni analitycy.
Dług i niemoc[34]
Dla wielu obserwatorów, ogromnej skali rządowe plany oddłużeniowe lat 2008-09 oraz dosłowne przejęcie przez państwo kluczowych podmiotów amerykańskich rynków usług finansowych, ubezpieczeń i przemysłu motoryzacyjnego stanowią klarowne sygnały, że władze federalne przekroczyły akceptowalne granice. Ponadto, na tle innych czynników – pozostałych wskaźników aktualnego stanu amerykańskiej gospodarki – trudno oprzeć się wrażeniu, że Obama wystawił cały kraj (i być może także przyszłe pokolenia) na poważne ryzyko. Cała ta ostrożna i oszlifowana retoryka prezentowana podczas kampanii wyborczej najwyraźniej ustąpiła miejsca lekkomyślnym i impulsywnym działaniom. Obok opisanych wyżej akcji oddłużania firm, szereg innych decyzji podjętych w kolejnych miesiącach przyczyniło się do umocnienia krajowego zadłużenia. W lutym 2009 r. Kongres przyjął ustawę o wartym 787 miliardów dolarów pakiecie stymulacyjnym w celu przeciwdziałania wtórnym lub drugorzędnym skutkom postępującej zapaści gospodarczej. Niespełna dwa tygodnie później, 25 lutego, w swoim pierwszym przemówieniu o stanie państwa (State of the Union address) Obama obiecał do końca kadencji obniżyć deficyt (wówczas 1.3 bilionów dolarów) o połowę. Niestety prezydent nie tylko nie ujawnił szczegółów, ale nadto już następnego dnia zgłosił propozycję olbrzymiego budżetu w wysokości 3.5 bilionów dolarów. Jak zauważyli niektórzy komentatorzy, wspomniane kwoty nie były spójne i w połowie maja część ekonomistów ostrzegała, że zadłużenie USA stanowi poważne zagrożenie dla gospodarki. Analiza gopodarczych podstaw kraju nie napawała optymizmem. Pod koniec kwietnia w USA odnotowano spadek koniunktury na poziomie 6.1%, przekraczający najbardziej pesymistyczne oczekiwania analityków. Do czerwca poziom bezrobocia zwiększył się do 9.4%, a więc rozmiarów porównywalnych ze wzkaźnikami europejskimi, np. od dawna zmagającej się z problemami gospodarczymi Hiszpanii. Na początku lipca wiceprezydent Joe Biden przyznał w transmitowanym na żywo wywiadzie, że administracja Obamy błędnie zinterpretowała powagę gospodarczej zapaści[35]. Jego komentarze wywołały apele o kolejne pakiety stymulacyjne. Laura Tyson stwierdziła, że pierwszy pakiet 787 mld dolarów był niewystarczający[36].
Od złej kondycji do jeszcze gorszej
Następnie, pod koniec lata, problemy uległy jedynie pogorszeniu. 3 sierpnia 2009 r. rząd ogłosił największy roczny spadek wpływów do budżetu - tj. dochodów z podatków od osób fizycznych i przedsiębiorstw – od 1932 r. 21 sierpnia 10-letni deficyt wzrósł do nienotowanego dotąd poziomu 9 bilionów dolarów. Obama nie przedstawił żadnych konkretnych propozycji działań, które miałyby odwrócić ten zatrważający trend. Październik nie przyniósł wytchnienia zaniepokojonym stanem amerykańskiej gospodarki. 29 października 2009 r. oficjalny wskaźnik bezrobocia wzrósł do poziomu 9.8% - ale rzeczywista stopa bezrobocia pod koniec roku oscylowała wokół 17.5% lub nawet więcej według niektórych raportów[37]. 29 października zmieszany rząd oświadczył, że przeszacował liczbę miejsc pracy utworzonych dzięki pakietowi stymulacyjnemu. Zamiast 30,000 ogłoszonych przez Obamę nowych miejsc pracy, faktyczna liczba była bliżej 25,000[38] - i nawet te dane były kwestionowane przez niektórych analityków. W ogólnym zestawieniu, od kiedy Obama sprawuje funkcję prezydenta zlikwidowanych zostało 3.6 mln miejsc pracy. Pomimo tych i innych wskaźników, w połowie grudnia główny ekonomista obecnej administracji miał czelność oznajmić, że recesję mamy już za sobą i że nie później niż wiosną 2010 r. należy spodziewać się ponownego wzrostu liczby nowych miejsc pracy (wzrost ten nie nastąpił do tej pory). Niemal równocześnie (być może świadoma przedwczesnego optymizmu wyrażonego przez głównego ekonomistę), kontrolowana przez demokratów Izba Reprezentantów uchwaliła wzrost poziomu zadłużenia do 290 mld dolarów. W noc przed Świętami Bożego Narodzenia, pozostający w rękach demokratów Senat zwiększył limit dopuszczalnego zadłużenia federalnego do 12.4 bilionów dolarów – być może jako przekorny upominek dla potomności. Tydzień wcześniej Obama zatwierdził wydatki w wysokości 1.1 biliona dolarów. W obliczu nieustannie zmieniającego się poziomu zadłużenia, uchwalonych wydatków rzędu bilionów dolarów i deficytu budżetowego rekordowej wysokości 1.4 biliona dolarów w 2009 r. (który w 2010 r. ma wynieść blisko 1.5 biliona), obserwatorzy zaczęli zastanawiać się, gdzie rząd znajdzie środki na pokrycie tych olbrzymich kwot[39]. Wielu komentatorów o różnych sympatiach politycznych wyrażało swoje obawy i jednocześnie nadzieję, że nowy rok przyniesie świeższe spojrzenie na gospodarcze kłopoty kraju. Ale zawiedli się. 29 stycznia 2010 r. demokraci w Senacie po raz kolejny podnieśli dopuszczalny limit zadłużenia państwa, tym razem do 14.3 bilionów dolarów[40]. Zaledwie trzy dni wcześniej opublikowano dane wskazujące, że liczba Amerykanów korzystających z różnego rodzaju świadczeń państwowych i zapomóg wzrosła w 2009 r., sygnalizując, że obiecywane przez administrację Obamy nowe miejsca pracy zwyczajnie nie powstały. Liczba wniosków o świadczenia dla bezrobotnych wzrosła w lutym, a następnie po raz kolejny w maju. Następnie 25 maja nadeszła zatrważająca wiadomość o tym, że święta krowa amerykańskich świadczeń społecznych, system zabezpieczenia społecznego (Social Security system) także jest zadłużony. W obliczu przygnębiających wskaźników gospodarczych, rosnącego rozczarowania prezydenturą Obamy oraz narastającej złości z powodu wymagań prawa opieki zdrowotmej, opinia publiczna w Ameryce zaczęła coraz głośniej wyrażać swoją frustrację spowodowaną działaniami administracji Obamy. Latem 2009 r. poparcie dla prezydenta zaczęło spadać. 21 lipca 2009 r. poparcie dla Obamy było niższe niż w najgorszym etapie prezydentury Cartera[41]. W listopadzie sondaż przeprowadzony na zlecenie Gallup wykazał poparcie jedynie 49%[42]. Pomimo stopniowo malejącej popularności i rosnącego zadłużenia kraju, oraz zwiększenia liczby amerykańskich jednostek w Afganistanie, na początku października 2009 r. Królewska Akademia Nauk w Szwecji uhonorowała Obamę pokojową nagrodą Nobla. (Późniejsze doniesienia pokazały, że trzech z pięciu członków Komisji Noblowskiej było przeciwko przyznaniu Obamie pokojowego Nobla[43].) Ta impulsywna decyzja o przyznaniu nagrody niesprawdzonemu jeszcze prezydentowi przyczyniła się jedynie do podsycenia rosnącej złości i pretensji wśród amerykańskich wyborców – na obu biegunach politycznego spektrum.
Powrót konserwatywnych deklaracji
Wiele głosów niezadowolenia nadeszło ze strony umiarkowanych demokratów całkowicie rozczarowanych swoim prezydentem. Jednak znacznie częściej autorami krytycznych opinii są osoby bez wyraźnych sympatii politycznych, ale które z zasady sprzeciwiają się rosnącemu zadłużeniu państwa i w konsekwencji autorom tego zadłużenia. Coraz częściej pro-rynkowi komentatorzy na antenie radia, telewizji, w programach talk-show i na łamach prasy negatywnie wypowiadają się (i to z rosnącą zaciekłością) na temat akcji oddłużeniowych przeprowadzonych przez Busha i Obamę, najnowszych form interwencjonizmu państwowego i samego Obamy. Faktem jest, że większa część tej opozycji nie pojawiła się nagle i tylko w ostatnim czasie. Podczas kampanii prezydenckiej w 2008 r. ogromna większość amerykańskich konserwatystów była bardzo zaniepokojona możliwością zwycięstwa Obamy. Ale istniało prawdopodobieństwo, że podejmowane przez nich wysiłki skierowane przeciwko kampanii Obamy i na rzecz republikańskich kandydatów zostaną niespodziewanie zdominowane przez nieugięte poparcie, jakiego udzieliło Obamie kilku prominentnych konserwatystów (m.in. Jeffrey Hart, Andrew Bacevich, Christopher Buckley)[44]. Jednakże, podczas gdy postawa owych ‘Obamacons’, co zrozumiałe, spotkała się z reakcjami potępienia wśród ich konserwatywnych kolegów, ich zachowanie sprowokowało także szeroko zakrojoną rewizję znaczenia zasad amerykańskiej myśli konserwatywnej oraz krytyczne przewartościowanie republikańskiej administracji George’a W. Busha. Niespodziewanym rezultatem tej nieustającej debaty o znaczeniu amerykańskiego konserwatyzmu okazał się rozkwit ruchu społeczno-politycznego wywodzącego się z szeregów zwykłych obywateli, napędzanego rozczarowaniem wyborców przede wszystkim poprzednią administracją Busha, które naturalnie rozciąga się także na administrację Obamy. Mowa oczywiście o Tea Party.
Nadzieje Tea Party
Ruch Tea Party okazał się być skutecznym sposobem na zakomunikowanie fundamentalnego sprzeciwu wobec politycznej rutyny (‘politics as usual’) oraz zablokowanego systemu dwupartyjnego w Ameryce. Nieposiadający formalnego statusu partii lub nawet zorganizowanego ruchu z ustaloną siedzibą i zarządem, ruch Tea Party stworzył nieprzerwaną faktyczną i mobilną przestrzeń publiczną, na forum której odbywają się dyskusje na tematy takie jak znaczenie amerykańskiego eksperymentu z rządem przedstawicielskim, ideał praw publicznych w strukturach federalistycznych, wizja państwa i społeczeństwa jaka przyświecała ojcom założycielom. Co więcej, debata ta przyniosła namacalne efekty. W ostatnich wyborach do Kongresu, 2 listopada 2010 r., zaskakujące zwycięstwo odniosło 30% kandydatów reprezentujących szeroko zakrojony i niewyraźny ruch Tea Party, uwydatniając rosnący wpływ ruchu na amerykańską politykę[45]. Chociaż trudno ocenić, czy ruch ten zdoła kiedykolwiek osiągnąć organizacyjną dojrzałość i odpowiednio wysoką pozycję na ogólnokrajowym poziomie, aby przekształcić się w realną trzecią partię, Tea Party wydaje się pozostać obiecującym elementem wyborczego krajobrazu w krótkim i być może średnim terminie. Istnieje także pewne prawdopodobieństwo, że na potrzeby wyborów prezydenckich w 2012 r. Tea Party zjednoczy się w jeszcze bardziej imponującą koalicję ugrupowań – podobną do koalicji, która otworzyła drogę do Białego Domu Ronaldowi Reaganowi. Czas pokaże, na ile realne są te spekulacje. Z całą pewnością ruch Tea Party będzie w dalszym ciągu reprezentował siłę, która skutecznie zakłóci dotychczasową rutynę w partii republikańskiej, skąd ruch czerpie większość poparcia. Ponad wszystko jednak to przyjęty przez Obamę kurs, który można określić jedynie mianem rozrzutności i oderwania od amerykańskiego elektoratu, posłużył jako katalizator wzrostu dla nowego politycznego ruchu. Działacze Tea Party – od gospodyń domowych przez posiadaczy broni i rozczarowanych republikanów po zwolenników libertynizmu, niezrzeszonych i wreszcie sfrustrowanych demokratów – zorganizowali nawet marsz w Waszyngtonie (12 września 2009) na znak protestu przeciwko polityce gospodarczej Obamy. Blisko rok później, co najmniej 90,000 osób dołączyło do gospodarza programu radiowego i komentatora telewizji Fox News, Glenna Becka w zgromadzeniu wokół pomnika Waszyngtona. Był to znak, że na amerykańskiej scenie politycznej zawitała nowa siła, która nie będzie ślepym zwolennikiem partii republikańskiej lub demokratycznej. Co ważniejsze, nowy ruch wydaje się rozumieć, że prezydentura Obamy naraziła na szwank wiecznie nieuchwytny, ale jakże niezbędny stan wolności. Podczas gdy amerykańscy konserwatyści nie są zgodni w kwestii Glenna Becka, nie ma wątpliwości, że osoby prezentujące podobny styl i poglądy mają istotny wpływ na krajobraz polityczny w USA. Niezależnie od tego, jak nieokrzesany może się wydawać Beck i osoby tworzące Tea Party, większość z nich to polityczni neofici, którzy wpisują się w bardzo podstawowe pojęcie amerykańskiego doświadczenia politycznego. To duch, który z pewnością przyświecał ojcom założycielom, kiedy wytyczali kurs młodej amerykańskiej republiki. To duch, który wysoko ceni indywidualną inicjatywę i przedsiębiorczość, osobistą odpowiedzialność, świadomość obywatelską i ponad wszystko wolność. Wszystkie te cnoty polityczne wydają się być zagrożone w rzeczywistości kreowanej przez prezydenturę Obamy. Ruch Tea Party pokazał, że nie trzeba być znawcą teorii politycznych lub specjalistą w dziedzinie politologii, aby móc dostrzec i odpowiedzieć na niebezpieczeństwo grożące podstawowym zasadom, które legły u podstaw niegdyś wielkiego narodu. W okresie powojennym rosnąca, ale niedoceniana groźba światowego komunizmu pomogła zjednoczyć powstający ruch konserwatywny. Dziś największe niebezpieczeństwo tworzą działania amerykańskich elit rządowych – i urzędujących prezydentów. Cieszy więc fakt, że przejęcie amerykańskiej gospodarki przez państwo nie przebiega bez kontrowersji[46]. Są jeszcze obywatele, którzy wyrażają gotowość obrony podstawowych norm politycznych, na których ufundowano Republikę USA. Jak powiedziałby William F. Buckley, coraz więcej Amerykanów dostrzega, że musi stanąć „w poprzek historii, krzycząc Stop, w czasie kiedy nikt inny nie jest już do tego zdolny”. Amerykanie, o których mówił Buckley są podobni do członków ruchu Tea Party, który rokuje nadzieje nie tylko na skuteczny opór przeciwko lewicowo-liberalnym impulsom do rozwiązywania problemów przy użyciu państwa i kreowania z góry określonej (społeczno-ekonomicznej) rzeczywistości, ale który może także położyć fundamenty pod odrodzenie amerykańskiego konserwatyzmu. To dobra wróżba dla przyszłości Stanów Zjednoczonych.
Alvino-Mario Fantini – publicysta, zajmujący się m.in. sprawami ekonomicznymi, współpracował z Bankiem Światowym, „New Energy Finance”, „Wall Street Journal Europe” i wieloma innymi pismami i organizacjami, był korespondentem w Boliwii, obecnie mieszka w Wiedniu. [1] J. Baldacchino, The Value-Centered Historicism of Edmund Burke, “Modern Age”, Vol. 27, No. 2 (Spring 1983), http://www.nhinet.org/burke.htm (ostatni dostęp 8 listopada 2010); John R. Bolton, The Prudent Irishman: Edmund Burke’s Realism, “The National Interest”, 1 grudnia 1997, http://nationalinterest.org/article/the-prudent-irishman-edmund-burkes-realism-419 (ostatni dostęp 8 listopada 2010); D. McCarthy, What Would Burke Do?, “The American Conservative”, May 4, 2009, http://www.amconmag.com/article/2009/may/04/00010 (ostatni dostęp 8 listopada 2010). [2] The Keynesian dead End, “The Wall Street Journal”, 26 czerwca 2010, http://online.wsj.com/article/SB10001424052748703615104575328981319857618.html (ostatni dostęp 8 listopada, 2010); S. Tully, How Obama got Keynes wrong, CNN, 5 listopada 2010, http://money.cnn.com/2010/02/04/news/economy/meltzer_keynes.fortune (ostatni dostęp 8 listopada 2010). [3] S. Pignal, Eurozone jobless total rises above 10%, „Financial Times”, October 29, 2010, http://www.ft.com/cms/s/0/93473262-e344-11df-97db-00144feabdc0.html (ostatni dostęp 8 listopada 2010); S. Chandra, Unemployment Probably Hovered Near 10%: US Economy Preview, “Business Week”, 31 października 2010, http://www.businessweek.com/news/2010-10-31/unemployment-probably-hovered-near-10-u-s-economy-preview.html (ostatni dostęp 8 listopada 2010). [4] Global Economic Slump Challenges Policies, “World Economic Outlook Update”, 28 stycznia 2009, http://www.imf.org/external/pubs/ft/weo/2009/update/01/index.htm (ostatni dostęp 9 listopada, 2010). [5] A. Alesina, S. Ardagna, Large changes in fiscal policy: taxes versus spending, [w:] Tax Policy and the Economy, wydanie 2010, http://www.economics.harvard.edu/faculty/alesina/files/Large%2Bchanges%2Bin%2Bfiscal%2Bpolicy_October_2009.pdf (ostatni dostęp 9 listopada 2010). [6] More stimulus needed for economy: Geithner, Reuters, 8 września 2010, http://www.reuters.com/article/idUSTRE6875KG20100908 (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [7] Second Stimulus Needed to Avoid Lost Decade: Krugman, CNBC, 10 sierpnia 2010, http://www.cnbc.com/id/32354922/Second_Stimulus_Needed_to_Avoid_Lost_Decade_Krugman (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [9] R. Kirk, Ten Conservative Principles, The Russell Kirk Center for Cultural Renewal, http://www.kirkcenter.org/kirk/ten-principles.html (ostatni dostęp November 7, 2010). [10] S. A. Boykin, Hayek on Spontaneous Order and Constitutional Design, “The Independent”, Vol. 15, No. 1, Summer 2010, pp. 19-34, http://www.independent.org/pdf/tir/tir_15_01_2_boykin.pdf (ostatni dostęp 7 listopada 2010); B. Caldwell, Making Sense of Hayek on Spontaneous Order, “Cato Unbound”, 14 grudnia 2009, http://www.cato-unbound.org/2009/12/14/bruce-caldwell/making-sense-of-hayek-on-spontaneous-order (ostatni dostęp 7 listopada 2010); J. Tomasi, Hayek on Spontaneous Order and the Mirage of Social Justice, Hayek Lecture at the Manhattan Institute for Policy Research, 20 czerwca, 2007, http://www.manhattan-institute.org/html/hayek2007.htm (ostatni dostęp 7 listopada 2010) [11] W 2006 r. funkcję tę przejął Ben S. Bernanke. [12] K. Benner, The $5 trillion mess, Fortune/CNN, 14 lipca 2008, http://money.cnn.com/2008/07/11/news/economy/fannie_freddie.fortune/index.htm (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [13] J. Lockhart, Statement on Fannie, Freddie, CNN, 7 września 2008, http://money.cnn.com/2008/09/07/news/economy/lockhart_statement/index.htm (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [14] Z. Goldfarb, D. Cho, B. Appelbaum, Treasury to Rescue Fannie and Freddie, “The Washington Post”, 7 września 2008, http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2008/09/06/AR2008090602540.html (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [15] Sformułowanie tego słynnego hasła przypisuje się C.T. Conoverowi. C.T. Conover, Comptroller of the Currency under President Reagan, por. A. Smith, B. Yandle, Too Big to Fail, Read, Count, or Stop, “Briefly Noted”, Summer 2009, http://www.cato.org/pubs/regulation/regv32n2/v32n2-11.pdf (ostatni dostęp 7 listopada, 2010). [16] M. McKee, M. Benjamin, Stiglitz Says Ties to Wall Street Doom Bank Rescue, Bloomberg, 17 kwietnia 2009, http://www.bloomberg.com/apps/news?pid=newsarchive&sid=ahnPchOxZMh8&refer=home (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [17] Press Release, Federal Reserve Board, 16 września, 2008, http://www.federalreserve.gov/newsevents/press/other/20080916a.htm (ostatni dostęp 8 listopada 2010). [18] E. Holm, AIG Rescue Package Valued at $182.5 Billion, GAO Says, Bloomberg, 23 marca 2009, http://www.bloomberg.com/apps/news?pid=newsarchive&sid=axv85Q6UxwZY (ostatni dostęp 9 listopada 2010). [19] K. Dowd, Moral Hazard and the Financial Crisis, “Cato Journal”, Vol. 29, No. 1 (Winter 2009), http://www.cato.org/pubs/journal/cj29n1/cj29n1-12.pdf (ostatni dostęp 9 listopada 2010). [20] E. L. Andrews, P. Baker, AIG Planning Huge Bonuses After $170 Billion Bailout, “The New York Times”, 14 marca 2009, http://www.nytimes.com/2009/03/15/business/15AIG.html (ostatni dostęp 7 listopada 2010); Tse, Tomoeh, Cuomo: 73 AIG Executives Got $1 Million Bonuses or More, “The Washington Post”, 17 marca 2009, http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2009/03/17/AR2009031702046.html (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [21] Obama tries to stop AIG bonuses: ‘How do they justify this outrage?’, CNN, March 16, 2009, http://articles.cnn.com/2009-03-16/politics/AIG.bonuses_1_recklessness-and-greed-aig-bonuses?_s=PM:POLITICS (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [22] L. Leonhardt, Heading Off the Next Financial Crisis, “The New York Times”, 25 marca 2010, http://www.nytimes.com/2010/03/28/magazine/28Reform-t.html?pagewanted=all (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [23] Mufson, Steven, “GM’s New Road Map: Partial Nationalization,” The Washington Post, April 28, 2009, http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2009/04/27/AR2009042700872.html (ostatni dostęp November 7, 2010). [24] Warto podkreślić, że Chrysler już wcześniej otrzymał wsparcie finansowe rządu. W czasie zawirowań gospodarczych w 1979 r. dostał 1.5 miliarda dolarów. [25] E. Morath, Chrysler Bankruptcy Tab Nears $85 Million, “The Wall Street Journal”, 13 sierpnia 2010, http://blogs.wsj.com/bankruptcy/2010/08/13/chrysler-bankruptcy-tab-nears-85-million (ostatni dostęp 9 listopada 2010). [26] J. Halliday, Obama Halves Chrysler’s Planned Marketing Budget, “Advertising Age”, 11 maja 2009, http://adage.com/article?article_id=136552 (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [27] N. King, J. D. Stoll, Government Forces Out Wagoner at GM, “The Wall Street Journal”, 30 marca 2009, http://online.wsj.com/article/SB123836090755767077.html (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [28] W. Meyer, The High Price Of The GM Bailout, “Forbes”, 9 sierpnia 2010, http://www.forbes.com/2010/08/09/general-motors-finance-bailout-opinions-columnists-warren-meyer.html (ostatni dostęp 9 listopada 2010). [29] Ch. Isidore, Chrysler won’t repay bailout money, CNN, 6 maja 2009, http://money.cnn.com/2009/05/05/news/companies/chrysler_loans (ostatni dostęp 9 listopada 2010). [30] W istocie, w ciągu zaledwie pięciu miesięcy sprawowania urzędu, Obama zatwierdził około 20 ustaw nie pozostawiając wyborcom obiecanych pięciu dni na zapoznanie się z nowymi przepisami. K. Seelye, White House Changes the Terms of a Campaign Pledge About Posting Bills Online, “The New York Times”, 22 czerwca 2009, http://www.nytimes.com/2009/06/22/us/politics/22pledge.html (ostatni dostęp 9 listopada 2010). [31] L. Saad, Verdict on Healthcare Reform Bill Still Divided, Gallup, 22 czerwca, 2010, http://www.gallup.com/poll/140981/Verdict-Healthcare-Reform-Bill-Divided.aspx?utm_source=alert&utm_medium=email&utm_campaign=syndication&utm_content=morelink&utm_term=Politics (ostatni dostęp 9 listopada 2010); J. Anderson, American Voters’ Opposition to Obamacare is Rock-Solid, “The Weekly Standard”, 25 czerwca 2010, http://www.weeklystandard.com/blogs/american-voters%E2%80%99-opposition-obamacare-rock-solid (ostatni dostęp 9 listopada 2010). [32] W. Richey, Attorneys general in 14 states sue to block healthcare reform law, “The Christian Science Monitor”, 23 marca 2010, http://www.csmonitor.com/USA/Justice/2010/0323/Attorneys-general-in-14-states-sue-to-block-healthcare-reform-law (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [33] R. Abelson, Survey Finds Jump in Health Insurance Cost for Individuals, “The New York Times”, 21 czerwca, 2010, http://www.nytimes.com/2010/06/22/business/22kaiser.html (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [34] L. Ciotola, America in decline: 50 states in debt and the threatening bubble it has created, “The Baltimore Examiner”, 3 sierpnia 2010, http://www.examiner.com/county-independent-in-baltimore/america-decline-50-states-debt-and-the-threatening-bubble-it-has-created (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [35] Biden: ‘We misread how bad the economy was, Associated Press, 5 lipca 2009, http://www.msnbc.msn.com/id/31745563 (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [36] S. Adam, Obama Adviser Says U.S. Should Mull Second Stimulus, Bloomberg, 7 lipca 2009, http://www.bloomberg.com/apps/news?pid=newsarchive&sid=aStWHJXsvePA (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [37] J. Cox, The ‘Real’ Jobless Rate: 17.5% Of Workers Are Unemployed, CNBC, 19 listopada 2009, http://www.cnbc.com/id/34040009/The_Real_Jobless_Rate_17_5_Of_Workers_Are_Unemployed (ostatni dostęp 7 listopada 2010); J. Crudele, How nation’s true jobless rate is closer to 22%, “New York Post”, 12 stycznia 2010, http://www.nypost.com/p/news/business/how_nation_true_jobless_rate_is_N4E6MjtfhnMcCi537pucaJ (ostatni dostęp 9 listopada 2010). W przeciwieństwie do oficjalnej definicji bezrobocia stosowanej przez Urząd Statystyczny Rynku Pracy, „rzeczywista” stopa bezrobocia uwzględnia osoby zatrudnione na pół etatu, które chciałyby pracować na pełnym etacie, a także tzw. ‘zniechęconych pracowników’, którzy zaprzestali poszukiwania pracy. [38] B. J. Blackledge, M. Apuzzo, Revised stimulus job tally due today, The Associated Press w: “The Boston Globe”, 30 października 2009, http://www.boston.com/news/nation/washington/articles/2009/10/30/white_house_to_revise_job_tally_from_stimulus_today (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [39] L. Montgomery, Federal budget deficit to exceed $1.4 trillion in 2010 and 2011, “The Washington Post”, 24 lipca 2010, http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2010/07/23/AR2010072304101.html (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [40] B. Faler, Congress Approves $1.9 Trillion Debt-Limit Increase, Bloomberg / “Business Week”, 4 lutego 2010, http://www.businessweek.com/news/2010-02-04/congress-approves-1-9-trillion-increase-in-u-s-debt-limit.html (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [41] P. Roff, Obama’s Sinking Approval Ratings Are Even Worse Than They Look, U.S. News & World Report, 21 lipca 2009, http://politics.usnews.com/opinion/blogs/peter-roff/2009/07/21/obamas-sinking-approval-ratings-are-even-worse-than-they-look.html (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [42] Obama Job Approval Down to 49%, Gallup, 20 listopada 2009, http://www.gallup.com/poll/122627/obama-job-approval-down-49.aspx (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [43] Majority of Nobel jury ‘objected to Obama prize’, AFP, 15 października 2009, http://www.google.com/hostednews/afp/article/ALeqM5gOy7GLcrP7iQja3yU5Zu4BHMqFdw (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [44] J. Hart, Obama is the Real Conservative, “The Daily Beast”, 31 października 2008, http://www.thedailybeast.com/blogs-and-stories/2008-10-31/obama-is-the-true-conservative (ostatni dostęp 7 listopada 2010); A. Bacevich, The Right Choice?, “The American Conservative”, 24 marca 2008, http://www.amconmag.com/article/2008/mar/24/0002 (ostatni dostęp 7 listopada 2010); Ch. Buckley, Sorry, Dad, I’m Voting for Obama, “The Daily Beast”, 10 października 2008, http://www.thedailybeast.com/blogs-and-stories/2008-10-10/the-conservative-case-for-obama (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [45] T. Harber, K. LaPotin, What the Election Means from a Pollster’s Perspective, Wilson Research Strategies and The Hill Ad Review Blog, http://www.w-r-s.com/blog/2010/11/05/what-the-election-means (ostatni dostęp 7 listopada 2010). [46] S. Transue, Obama and the rise of Statism in America, “The Atlanta Examiner”, 16 lipca 2010, http://www.examiner.com/habersham-county-conservative-in-atlanta/obama-and-the-rise-of-statism-america (ostatni dostęp 7 listopada 2010). |