Juan Donoso Cortés
Polityka i religia Dwa są tylko możliwe wędzidła na ludzi, jedno wewnętrzne, drugie zewnętrzne: religia i polityka. Otóż te dwie potęgi w takich stosunkach do siebie się znajdują, że skoro termometr religijny podnosi się, to w tejże samej chwili rozwalnia się hamulec polityczny, i na odwrót termometr religijny nie zdoła opaść bez równoczesnego podniesienia się politycznej grozy aż do tyranii. Takie jest prawo ludzkości i historii. Jeśli o tym wątpicie, to zobaczcie, czym był świat przed kalwarią, powiedzcie, czym było społeczeństwo wtedy, gdy jeszcze nie istniał żaden hamulec wewnętrzny, żadne wędzidła religijne. Z jednej strony widzimy tyranię, z drugiej niewolę. Prawdziwa wolność, wolność wszystkich i dla wszystkich, przyszła dopiero na świat ze Zbawicielem. Jest to fakt uznany przez wszystkich, ogłaszany przez samych socjalistów. Tak, przez socjalistów, - bo oni zwą Chrystusa człowiekiem bożym i śmią się mienić Jego kontynuatorami. Jego kontynuatorami, wielki Boże! Oni, ludzie krwi i zemsty, kontynuatorami Tego, który żył jedynie dla rozsiewania dobrodziejstw, który nie otwierał ust, jedno dla błogosławieństw i który w trzy lata dokonał najdziwniejszej rewolucji po wszystkie wieki, a dokonał jej bez wylania jednej kropli krwi, innej jak swoja własna. Zechciejcie, panowie, uważnie przyjrzeć się widokowi, jaki nam historia przedstawia. Dopieroście widzieli, że w starożytnym świecie, w którym nie było żadnego hamulca religijnego, groza polityczna wzniosła się do najwyższego punktu, aż do tyranii. Chrystus przychodzi, z Nim rodzi się powstrzymująca potęga religii, groza polityczna znika. W samej rzeczy, Chrystus utworzył społeczeństwo ze swymi uczniami, a to społeczeństwo jest tym, które zdołało utrzymać się bez rządu. Między Chrystusem a Jego uczniami nie było innego rządu, oprócz miłości mistrza dla uczniów, a uczniów dla mistrza, to jest, że gdy hamowanie się wewnętrzne stało się doskonałym, wolność została nieograniczoną. W czasach apostolskich, które przedłużymy, aż do nawrócenia się Konstantyna, cóż widzimy w społeczności chrześcijańskiej? Religię, to jest wędzidło wewnętrzne jeszcze w całej swej sile, ale razem już symptomy samowolności, luźności religijnej. Otóż ten ruch na dół w termometrze religijnym zaraz sprowadza początek wznoszenia się termometru politycznego; jeśli jeszcze nie spostrzegamy rządu, to już się zarodek rządu znajduje. Wprawdzie pierwsi chrześcijanie nie mieli jeszcze urzędników, ale już mieli rozjemców, polubownych sędziów, jednym słowem, zawiązek magistratury. Tak to siła rządu powiększa się z zepsuciem. Przychodzą czasy feudalne. Już potrzebnym jest rząd rzeczywisty i skuteczny. Lecz jeszcze najsłabszy ze wszystkich wystarcza. Tworzy się monarchia feudalna, najsłabsza ze wszystkich monarchii. W końcu następuje wiek szesnasty. Tu zważcie, panowie jakie instytucje Wchodzą w życie wraz z herezją Lutra, tym wielkim skandalem równie świata Politycznego i społecznego jak i świata religijnego. Od razu, w pierwszej zaraz chwili, monarchie z feudalnych zamieniają się w absolutne. A gdy termometr religijny nie przestaje opadać, groza polityczna musi coraz wyżej się podnosić i oto przybywa instytucja armii stałych, które zmieniają żołnierza w niewolnika przyodzianego mundurem. Nie dosyć już było rządom na absolutyzmie, zażądały i otrzymały i uznanie swego samowładztwa i milion rąk na jego obronę. Jeszcze i to nie starczyło. Termometr religijny opada coraz niżej, a potęga polityczna, już posiadająca milion rąk, domaga się miliona oczu. Ukazuje się policja ogólna. Przez centralizację administracyjną nabywa ona zarazem milion uszu. Jeszcze nie wystarcza jej tyle środków. Wkrótce potrzebuje ona być wszędzie o jednym czasie. Odkrywają telegrafy. Takie było, panowie, położenie Europy i świata, gdy niespodziany odgłos ostatniej rewolucji przyszedł obwieścić nam, że jeszcze nie dosyć despotyzmu, bo termometr religijny opadł aż poniżej zera... A teraz, panowie, nie pozostaje tylko jedna alternatywa, albo przyjdzie oddziałanie religijne, a w tym przypadku, w miarę jak termometr religijny podnosić się zacznie, ujrzycie, że termometr polityczny opadnie, aż się zniży tam, gdzie oddycha wolność ludów. Albo - darujecie mi moją śmiałość, albowiem ważność położenia wymaga jej, - jeżeli termometr religijny ma jeszcze się zniżyć, to już nie wiem gdzie zajdziemy, nie mogę wspomnieć na to bez drżenia. Jeśli prawdy, które tu wytoczyłem, są niewątpliwe, jeżeli wędzidło religijne ma pęknąć do ostatka, gdzież się znajdzie dostateczna forma rządu, gdzież pod dostatkiem despotyzmu znajdziemy.
Wybrane fragmenty pochodzą, z: Przegląd Poznański t. VIII, r. 1849. Tytuł od redakcji. Juan Donoso Cortés - Markiz de Valdegamas, hiszpański myśliciel polityczny, dyplomata, polityk i pisarz. Urodzony w Valdegamas w rodzinie arystokratycznej; podobnie jak Grotius, Bentham i J. St. Mili, byt „cudownym dzieckiem". Otrzymał znakomite wykształcenie w najlepszych szkołach i uniwersytetach Hiszpanii; w młodości bliska mu była racjonalistyczna filozofia oświeceniowa, jeszcze w roku 1830 dał się w Madrycie poznać jako nastrojony optymistycznie liberał-racjonalista, pracował w ministerstwie spraw wewnętrznych za czasów króla Ferdynanda VII (do 1833), był nauczycielem królewskiej córki - przyszłej królowej Izabelli II, wybrany też został do parlamentu z Kadyksu (1837). Zasłynął jako znakomity mówca hiszpańskiego senatu, w którym bronił praw monarchii i praw Kościoła katolickiego przed stale ponawianymi atakami stronnictwa liberalnego. W latach czterdziestych przyjaźnił się z Metternichem, Guizotem, Napoleonem III i francuskim ultramontaninem - Veuillotem, z którym tworzył wspólny front polityczny, usprawiedliwiający zamach stanu Ludwika Napoleona i broniący w pierwszej fazie Drugiego Cesarstw we Francji. W latach 1850-53 był hiszpańskim ambasadorem w Paryżu, gdzie zmarł. Główne dzieła: Memoria sobre la situacion actual de la Monarąuia (Memoriał poświęcony aktualnemu położeniu monarchii), Ensayo sobre el catolicismo, el liberalismo y el sociahsrn (Dociekania dotyczące katolicyzmu, liberalizmu i socjalizmu). |