Rządziłeś Polską? Nie jedź do Francji!

omp

2 czerwca 2014

Kiedyś okoliczności wymiany królów przed upływem “kadencji” (czyli naturalną śmiercią) były znacznie bardziej spektakularne (choć niekoniecznie przynoszące chlubę ich sprawcom:). Bo cóż to za powód (jeden z kilku) by ustępował Juan Carlos: złe notowania wśród Hiszpanów, związane np. z udziałem w drogim polowaniu na słonie? Nie należy też spodziewać się, by frapujące okazały się dalsze losy ustępującego monarchy, a przecież pod tym względem bywało dawniej niezwykle ciekawie, zwłaszcza gdy tracący – dobrowolnie bądź przymuszony sytuacją – tron opuszczał kraj, w którym dotąd panował, i zaczynał ‘nowe życie’ w innym. Na przykład wśród królów polskich po rezygnacji z tronu popularny był kierunek francuski – podążyli nim Henryk Walezy, Jan Kazimierz, Stanisław Leszczyński. I żaden z nich ostatecznie dobrze na tym nie wyszedł, choć każdy na swój sposób.

Artur Grottger, Ucieczka Henryka Walezego

Artur Grottger, Ucieczka Henryka Walezego

Najmocniejszy argument racjonalizujący decyzję by zmienić otoczenie miał Henryk – tron francuski kusił jak mało który w Europie, zwłaszcza gdy się było Francuzem… Inna sprawa, że gdyby Walezy wiedział, jak skończy się dla niego ta odmiana – dożył ledwie 38 lat, gdyż zamordował go mnich Jacques Clément OP – może by się dwa razy zastanowił, czy pryskać z kraju, w którym królom i książętom od dawna nic złego się nie przytrafiało z ręki poddanych.

Najmniej pretensji można mieć do Stanisława – do rezygnacji z korony zmusiły go poważne okoliczności, czyli mający inne plany co do polskiego tronu potężni “sąsiedzi” (to słowo stanowczo nie oddaje skali ich wpływów ówczesnych…) Rzeczypospolitej. Zięć – król Francji Ludwik XV – Leszczyńskiemu wiele nie pomógł, aby władzę w Polsce utrzymał, choć zupełnie bezużyteczny też się nie okazał: rządzić Lotaryngią to nie było takie złe zwieńczenie kariery politycznej, zwłaszcza że poddani owe rządy sobie cenili, no i nie był to jeszcze czas, gdy szlachetne głowy we Francji spadały jedna po drugiej po sprawnym cięciu gilotyny. Tyle że i tak Stanisława los nie oszczędził – przeżył co prawda lat 88, ale mógłby więcej, gdyby nie iskra z kominka, przez którą zapaliło się na władcy ubranie. Rozległe oparzenia pozbawiły go życia po ponad dwutygodniowej agonii.

Przypadek Jana Kazimierza mieści się gdzieś “pomiędzy”. Źle mu się nie wiodło – opuściwszy Polskę został wszak opatem bogatego klasztoru Saint-Germain-des-Prés a na dodatek zdaje się, że niezbyt skrupulatnie rozliczył się ze skarbem Rzeczypospolitej, przywłaszczając sobie bardzo cenne “fanty” z jego zasobów… Niespecjalnie doskwierały mu również ograniczenia życia zakonnego – czego dowodem posiadanie z tego okresu nieślubnej (a jakże) córki. Tyle że trwało to raptem ledwie cztery lata, a ponadto zakończyło się – ponoć – w dramatyczny sposób: atakiem apopleksji na wieść o zdobyciu przez Turków Kamieńca Podolskiego.

Jakie z tych przypadków płyną wnioski natury ogólnej?

Pierwszy – dla władców: rezygnujesz z rządów w Polsce – nie osiedlaj się pod żadnym pozorem we Francji!

Drugi – dla Polski: lepiej sobie rządzących wybieraj!

Tagi: , , , , ,

Komentarze są niedostępne.