Wyzwolenie z retoryki, czyli pora faktycznie wstać z tych kolan

omp

3 kwietnia 2018

Wstawanie z kolan stało się jednym z najmodniejszych sformułowań po prawej stronie debaty politycznej. Zapewne sprawdza się jako zaklęcie mobilizacyjne dla części elektoratu, faktycznie też poprzednicy byli ponad miarę ustępliwi w różnych sprawach wobec zagranicy. Ale taka retoryka stosowana bez umiaru staje się groteskowa, a w realnej polityce często szkodzi. Staje się groteskowa – bo używa się jej w coraz bardziej nieadekwatnych kontekstach lub zupełnie bez sensownego powodu. Zgrane sformułowanie działa coraz słabiej, z czasem coraz bardziej irytuje, zwłaszcza gdy nie widać, by wiązały się z nim osiągnięcia na miarę oczekiwań wywołanych przez tak śmiały slogan. Nawet autentyczne sukcesy bledną, bowiem oczekuje się zawsze czegoś niezwykle spektakularnego, bo jak wstawanie z kolan, to wstawanie na całego, a nie jakieś podpieranie się…

W realnej polityce ten slogan szkodzi, bowiem niejako wymusza (ach ta troska o sondaże…) ciągłe składanie dowodów na to wstawanie, a że nie jest to praktycznie takie proste, zwłaszcza przy nieoczywistych kryteriach, stosuje się zasłonę dymną w postaci jeszcze bardziej agitacyjnej retoryki, ona zaś utrudnia np. zawieranie rozsądnych kompromisów – bez których często po prostu nie da się nic uzyskać (co nie jest niczym wstydliwym).

W ogóle prawica (szeroko rozumiana) tradycyjnie popełnia błąd przegrzania retorycznego. Bo najprościej jest mówić gromko i podniośle, a zawsze ktoś obok stoi i klaszcze z (szczerego czy udawanego) zachwytu. A gdy rzeczywistość rozmija się z retoryką – podkręca się tę drugą… Druga strona – ogólnie mówiąc lewicowo-liberalna – bije oczywiście rekordy frazesu i absurdu, opowiadając niestworzone historie o autorytaryzmie itd. Ale w niczym to nie zmienia problemu z prawicą: jeśli chce grać o bardzo wysokie stawki, to powinna wyzwolić się z własnej retoryki. Bo na razie jest tak, że dochodząc z retoryką do ściany, utrudnia sobie pole manewru, naraża na zarzuty nieskuteczności i hipokryzji, zraża elektorat, który robi różnicę, gdy chce się sięgnąć po władzę czy ją utrzymać.

Wyzwolenie z retoryki nie oznacza wywieszenia białej flagi, za daleko idących ustępstw ideologicznych czy politycznych itd. Najkrócej to ujmując: chodzi o to, by robić to, co faktycznie trzeba robić, by osiągnąć swe cele, a nie to, co wymusza napuszone mówienie o nich.

Komentarze są niedostępne.