Trudno rozstrzygnąć, czy rozpad UE byłby błogosławieństwem dla większości Europy, czy przekleństwem, czyli co zrodziłoby się po nieuchronnym (to się akurat wydaje pewne) chaosie. Natomiast słysząc euroentuzjastów można się nieźle przerazić. Rozpad Unii przedstawiają w wizjach apokaliptycznych. Gdyby potraktować ich poważnie, wyglądałoby na to, że Europejczycy nie zabijają się znowu masowo, co przez tysiąclecia “sprzed ery UE” czynili z upodobaniem, tylko dlatego, że istnieje Unia. Że tylko mając wymierne korzyści i tylko w ramach tej struktury łaskawie wpuszczają się nawzajem do swoich państw bez zbędnych formalności na granicy. Że tylko w ramach jednego organizmu gospodarczego są w stanie porządnie gospodarować.
Gdy więc Unii zabraknie, wrócą, może nawet zwielokrotnione, te wszystkie złe rzeczy, których – słusznie – chciano się z Europy (tzn. z tej części, którą objęto unijnym “nadzorem”) pozbyć. A to przecież znaczyłoby ni mniej ni więcej tylko gigantyczne fiasko “wielkiego europejskiego projektu”. Bo jak inaczej rozumieć założenie, że bestiami nie jesteśmy tylko dlatego, iż ileś tam państw dogadało się między sobą, że tworzą jedną strukturę polityczną, która będzie trzymać nas w ryzach? Że dobrze nam się wiedzie wyłącznie dlatego, iż nad nami owa struktura czuwa i za nas decyduje? Że jesteśmy sobie (względnie) bliscy jedynie z powodu odpowiedniej ilości podpisów pod z trudem wynegocjowanymi traktatami? Dość marne byłyby to fundamenty podobno tak gruntownie i z wielkim sukcesem przetworzonej dzięki UE “europejskości”…
Szkopuł w tym, że usilnie nawracając mieszkańców Europy na arbitralnie przez siebie zdefiniowaną europejskość i przekonując ich, że innej drogi nie ma, euroentuzjaści mocno zwiększają ryzyko, że gdy UE rzeczywiście rozpadnie się bądź wpadnie w jeszcze większy niż dotąd kryzys, ów wspomniany na wstępie chaos będzie rzeczywiście trudny do okiełznania. Tak to bowiem zwykle bywa z nieudanymi konstruktywistycznymi rewolucjami – a taką stała się Unia w ostatnich latach: pożera własne dzieci a inne krzywdzi..