Prof. Klaus Bachmann uważa, że “Polska ma prawo do moralnego zadośćuczynienia za wojnę, której nie zaczęła”***, ale nic więcej, bo to prawnie i politycznie sprawa zamknięta. Warto zwrócić uwagę na formułę: zadośćuczynienie za wojnę, której nie zaczęła. Bardzo szczególne ujęcie tego, co działo się w latach 1939-1945. Bo tu przecież nie chodzi o zwykłą – jeśli tak można powiedzieć – wojnę, gdzie jedni drugich napadli, trochę ich okupowali, potem przegrali, dlatego muszą za to, co zrobili, przeprosić i ewentualnie zrekompensować przynajmniej część szkód. Tu wszak chodzi o wojnę, w której Niemcy wykroczyli poza wszelkie dające się objąć rozumem ramy bestialstwa, okrucieństwa i zezwierzęcenia. Nie można zatem traktować dyskusji o odpowiedzialności i o rekompensacie w zwykłych kategoriach, niczym przy ‘normalnym’ konflikcie zbrojnym.
Ale na tym Bachmann nie poprzestaje. “Niemcy powiedzieliby: A co ci Polacy chcą? Przecież oni mają nasze ziemie. Dla zwykłego obywatela to jest prosta sprawa”. I znowu trudno nie wyrazić zdumienia. Jeśli tak ‘zwykli Niemcy’ traktowaliby sprawę, świadczyłoby to jak najgorzej o nich, w zasadzie wykluczało sens rozmowy z nimi. Wymuszone przesunięcie polskich granic miałoby załatwiać sprawę? Przesunięcie związane z utratą ziem, które przed napaścią niemiecką należały do RP. Przesunięcie na ziemie, które Niemcy zresztą zdobywali często po wojnach, zaborem, nie zaś pokojową drogą, która by ich obecność tam czyniła niekwestionowaną (ale też tylko do czasu, gdy wszczęli najgorszą wojnę w dziejach, popełniając w jej trakcie niewyobrażalne zbrodnie).
Niewątpliwie są Niemcy, którzy – jak to relacjonuje Bachmann – bagatelizują sprawę odpowiedzialności państwa niemieckiego za wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat czy uważają ją za dawno zamkniętą. Oby jednak wielu wciąż paliło się ze wstydu za czyny dziadków. Przyzwoity człowiek powinien. Można oczywiście mieć wątpliwości polityczne, czy sprawa reparacji ma sens i dostrzegać jej skomplikowany wymiar prawny (szczególnie egzekwowania prawa), ale czytając takie słowa, jak Klausa Bachmanna, aż się chce dopingować: cisnąć, nie odpuszczać!
Z tym że to stanowisko moralne. Politycznej trudności ono nie znosi.
*** – wypowiedź dla Radia ZET w relacji wiadomosci.dziennik.pl