Nadchodzi czas wyzwań. Dobra koniunktura geopolityczna wyraźnie się kończy. Sytuacja międzynarodowa komplikuje się. W ciągu najbliższych lat polskie elity polityczne i polskie społeczeństwo zostaną skonfrontowane z nowymi wyzwaniami, których zarys wyłania się na horyzoncie. Wówczas okaże się, czy czas dwudziestoletniej koniunktury został dobrze wykorzystany.
Polska z 38 milionami ludności, 6-7 gospodarką w Unii Europejskiej, 19-21 gospodarką w świecie, może i powinna stać się znaczącym graczem w Europie Środkowo-Wschodniej. Powinna wziąć na siebie odpowiedzialność za własny rozwój, bezpieczeństwo, ale także wspierać swoich sąsiadów. Oczywiście potencjał Polski jest wciąż niezadawalający, ale jak napisał znany rosyjski pisarz Nikołaj Turgiejew: „To żaden powód nie robić nic, kiedy nie można zrobić wszystkiego”. Oczywiście bardzo łatwo opuścić ręce i uznać, że nic od nas nie zależy. Poczekać na lepsze czasy. Problem polega na tym, ze lepsze czasy mogą nie nadejść. Najwyższy czas, żeby Polacy poczuli się podmiotem, zarówno wewnątrz własnego państwa, jak i w relacjach z innymi państwami. Rzeczywiście Polska nie ma zbyt wielkiego wpływu na to co dzieje się na Ukrainie, w Gruzji, czy na Białorusi. Ale jakiś ma. Nie robienie nic, oznacza oddawanie pola przeciwnikowi, wspieranie neoimperialistycznych tendencji na Wschodzie.
Za kilka lat polscy politycy będą rozliczani z rozwoju ekonomicznego, stabilności finansów publicznych, ale także zwiększenia podmiotowości Polski na arenie międzynarodowej, czy rozbudowy sił zbrojnych i Obrony Terytorialnej.
Polska potrzebuje mocnej prezydentury – na miarę wyzwań. Prezydentury wspierającej politykę zagraniczną rządu, wzmacniającej poczucie naszych najbliższych sąsiadów, że w każdej trudnej sytuacji mogą liczyć na nasz kraj. Prezydentury, która z Radą Ministrów i Ministrem Spraw Zagranicznych prowadzi wysublimowaną, spójną i dynamiczną politykę zagraniczną zarówno w ramach UE, w Europie środkowej, jak i wśród państw zagrożonych rosyjską ekspansją.
Polska potrzebuje prezydenta, który wraz z rządem wzmocni w Polakach poczucie godności, i wiarę we własne siły, który wzmocni podmiotową obecność Polski i polskiej perspektywy w Unii Europejskiej. Polska potrzebuje prezydenta, po którego kadencji, nasz kraj będzie traktowany jako jeden z najważniejszych graczy Unii Europejskiej, mający swoją własną specyfikę, swoją własną wizję wspólnej, zjednoczonej Europy, wizję pociągając ą dla większości państw i narodów Europy Środkowej i Wschodniej.
Polska potrzebuje prezydenta, który będzie protestował, gdy rząd w sposób bezrefleksyjny będzie obcinał wydatki na siły zbrojne. Polska potrzebuje Zwierzchnika Sił Zbrojnych, który zadba o to, żeby polska armia należała do najlepszych w świecie zarówno w swoim zawodowym pionie, jak i w pionie obywatelskim (Obrona Terytorialna).
Polska potrzebuje prezydenta – strażnika wciąż kruchej suwerenności. Prezydenta, który za punkt honoru i z głębokiego poczucia wagi sprawy, będzie dbał o rzetelne wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej. Postawa polskiego prezydenta, polskiego rządu w tej sprawie jest niezwykle doniosłym testem na szacunek państwa polskiego do samego siebie, do swoich najwyższych przedstawicieli. Jest to najważniejszy od dwudziestu lat test na suwerenność, test bacznie obserwowany nie tylko w Moskwie, ale także w Wilnie, Talinie, Kijowie, Mińsku, Tbilisi, Berlinie, Waszyngtonie, Pradze itd. Od wyjaśnienia tej sprawy zależy wiarygodność państwa polskiego zarówno w oczach własnych obywateli jak i na zewnątrz.
Wreszcie Polska potrzebuje prezydenta, który będzie potrafił patrzeć w perspektywie dziesięciu, piętnastu lat, i będzie chciał zastawić po sobie coś trwałego. Polska potrzebuje prezydenta, któremu uda się wokół tych kluczowych celów skupić Polaków, z różnych stron politycznego sporu. Zgoda buduje, a Polska jest najważniejsza, bo bez dobrze rządzonej Polski nie ma wolności Polaków, nie ma wolnej Europy Wschodniej i Zachodniej.